Sprowadzane do Polski od połowy 2014 r. LNG oraz gaz łupkowy, którego krajowe wydobycie na skalę przemysłową powinno ruszyć w 2015 r., mają być eksportowane do krajów bałtyckich. O tym, czy ten ambitny plan wypali, zdecyduje Komisja Europejska. Aby możliwe było przesłanie surowców na Litwę i stamąd dalej na Łotwę i do Estonii, konieczne jest wybudowanie gazociągu. Projekt, który ma być realizowany wspólnie przez operatora gazociągów przesyłowych, spółkę Gaz-System, oraz jej litewski odpowiednik – Lietuvos Dujos, jest niezwykle kosztowny. Eksperci twierdzą, że jeśli KE nie wspomoże nas kwotą co najmniej 200 mln euro, inwestycja nie zostanie zrealizowana.

Drogo, ale bezpieczniej

Według wstępnych szacunków budowa polsko-litewskiej magistrali kosztować ma 471 mln euro. Około 73 proc. tych kosztów miałaby pokryć Polska. Wynika to z tego, że zdecydowanie dłuższy odcinek rurociągu, który ma mieć 562 km, zlokalizowany będzie w naszym kraju. Projekt gazociągu jest już gotowy. – Kraje bałtyckie są nim mocno zainteresowane – twierdzi Jan Chadam, prezes Gaz-Systemu.
Dzięki tej inwestycji na Litwę i dalej na Łotwę i do Estonii mogłoby docierać 2,3 mld m sześc. gazu rocznie. To połowa zapotrzebowania na ten surowiec w krajach bałtyckich. W razie potrzeby przy dodatkowej rozbudowie rurociągu jego moce przesyłowe mogłyby wzrosnąć do 4,5 mld m sześc. rocznie. Nowe połączenie zapewniłoby integrację krajów bałtyckich z rynkiem gazowym Unii, a tym samym zwiększyłoby bezpieczeństwo energetyczne w regionie. Polska zyskałaby zaś rynki zbytu dla nadwyżek własnego surowca.
Reklama
Ministerstwo Skarbu Państwa liczy, że magistralą moglibyśmy eksportować nasz gaz łupkowy. Mimo to zarówno resort, jak i Gaz-System do projektu podchodzą z rezerwą. – To bardzo drogi projekt i trudno liczyć, że się zwróci. Nie ma uzasadnienia biznesowego – uważą Jan Chadam.
Minister skarbu Mikołaj Budzanowski potwierdza. – Ta inwestycja ma bardziej charakter wspólnotowy niż biznesowy, dlatego ubiegamy się o unijne dofinansowanie – wyjaśnia. Według niego projekt powinien dostać unijne wsparcie na poziomie 70 – 80 proc.
– Jeśli KE nie zgodzi się na co najmniej 60-proc. dofinansowanie, gazociąg nie będzie zbudowany – podkreśla szef Gaz-Systemu.
Czy UE da takie pieniądze? Argument poprawy bezpieczeństwa energetycznego regionu z biegiem czasu traci na znaczeniu. Jeżeli Litwa w ciągu najbliższych kilku lat zbuduje morski terminal do odbioru LNG, uruchomienie polsko-litewskiego łącznika zawiśnie na włosku.

Finał w czerwcu

Na razie Gaz-System i Lietuvos Dujos deklarują kontynuację prac nad projektem gazowego łącznika. Ze względu na jego znaczenie dla regionu liczą na współudział w inwestycji innych krajów bałtyckich. Na początku roku zarządy obu firm podjęły decyzję o przystąpieniu do opracowania studium wykonalności nowego połączenia. Przetarg na jego przeprowadzenie trwa. Do Gaz-Systemu wpłynęły dwie oferty. – Konkurs znajduje się na końcowym etapie. Liczymy, że postępowanie zostanie rozstrzygnięte w czerwcu – mówi Małgorzata Polkowska, rzeczniczka spółki.
Studium powinno być gotowe pod koniec tego roku. Następnym krokiem będzie kompleksowe badanie rynku, po którym rozpoczną się przygotowania związane z uzyskaniem niezbędnego wsparcia UE.
Prace analityczne (analiza ekonomiczna i studium wykonalności) nad połączeniem gazowym Polska – Litwa są współfinansowane przez Komisję Europejską, która dostarcza środków w ramach programu Transeuropejskiej Sieci Energetycznej (TEN-E). Gaz-System i Lietuvos Dujos decyzję w sprawie budowy gazociągu, który połączy Rembelszczyznę pod Warszawą z położoną w pobliżu Wilna miejscowością Jauniunai, podejmą maksymalnie w ciągu dwóch lat.