Łącznie koncern w ciągu ostatnich dwóch lat zadecydował o pozbyciu się 24 tys. z 66 tys. zatrudnionych. Nie wspominam tutaj o dramatycznie złych wynikach finansowych, utracie rynku i tak dalej.
Oczywiście będzie to historia o Nokii. Ale nie tylko o firmie, której wartość akcji w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy spadła o połowę. Lecz także o spółce, która mogła być bohaterem 20-lecia funkcjonowania telefonii komórkowej w Polsce. Nie da się jej odmówić roli pioniera komórek nad Wisłą i zapomnieć o świetnych latach 90. Ale już nowy wiek to epoka więdnięcia.
Jak do tego doszło, wydaje się jasne. Przynajmniej w teorii. Dyżurne diagnozy to przegapienie ofensywy Apple’a i Koreańczyków. Zlekceważenie Androida. Kontry Nokii nadawały się do podręczników traktujących o biznesowej nieudolności. Co sprowadzało się do zaniedbania rodzącego się rynku smartfonów. Swoje zrobiła też spadająca na łeb, na szyję jakość aparatów.
Tak wyglądają potoczne sądy dotyczące kondycji Nokii. Przejdźmy do niuansów. A te mogą być interesujące. Tak jak w przypadku innego wielkiego przegranego – Kodaka. Znów potoczna opinia brzmi: Kodak przespał narodziny masowej fotografii cyfrowej. Owszem, przespał. I łatwo potraktować ówczesny menedżment koncernu jako stado nieudaczników. Tylko że równie łatwo zapomnieć o pewnym szczególe. Kodak był potęgą w fotografii analogowej. I nie tylko on z niej żył. Przecież w ten interes było zaangażowanych dziesiątki, jeżeli nie setki tysięcy punktów przyjmujących klisze i wywołujących zdjęcia. W momencie gdy pojawiła się cyfrowa alternatywa, ten biznes powiedział: no pasaran. Albo Kodak zostaje przy współpracy z tymi tysiącami punktów, albo przechodzą one na usługi pewnego japońskiego konkurenta.
Reklama
Kodak został, ograniczył cyfrową aktywność, przez pewien czas z analogowej fotografii czerpał jeszcze potężne zyski. Dzisiaj jest bankrutem. Ówcześni top menedżerowie popełnili błąd, którego zresztą Nokia nie popełniła. Czym innym bowiem jest zlekceważenie – by tak to ująć – technologicznego trendu, czym innym to, co zrobiła Nokia. Kodak odpuścił sobie fotografię cyfrową, czyli postępował tak, jakby nie dostrzegał schyłku telewizorów kineskopowych i rosnącej roli odbiorników LED-owych czy plazmowych. Lub na przykład postawił się w roli producenta sprzętu DVD, który uważa, że właśnie DVD będzie produkował po wsze czasy, a rozwój szerokopasmowego internetu tudzież pobieranie plików muzycznych i filmowych jest wyłącznie niezobowiązującą ciekawostką.
Nokii natomiast zabrakło wizji, intuicji, dobrych systemów i po prostu szczęścia, ale tak fundamentalnych błędów nie popełniła. Smartfony? A czymże innym były ongiś maszyny z serii Communicator? Jakość? Przy ponad 100 mln aparatów sprzedawanych rocznie zawsze się mogła zdarzyć wpadka. Brak rozwijania systemów? A Symbian nie był rozwijany, a czy nie pionierski charakter mają eksperymenty z Microsoftem?
To paradoks, że Nokia szła z rynkiem, żeby z niego wypaść. I śmiem twierdzić, że błędy fińskiej firmy nie stanowiły pochodnej niezrozumienia tego, co się dzieje na świecie. Takim idiotami menedżerowie Nokii nie byli. Popełnili grzechy lżejsze, które, jak się okazało, mogą okazać się śmiertelne. Czyli: a) byli przekonani, że jeżeli na świecie są setki milionów zadowolonych użytkowników Nokii, to od marki nie odejdą, b) potraktowali smartfon Apple’a jako niszowy gadżeciarski wymysł, c) Android to z kolei efekciarska alternatywa dla koreańskiej konkurencji, skoro tak, to d) sztywno i doktrynersko stawiamy na Symbiana i sojusz z Microsoftem.
To wszystko nie stanowiło fundamentalnego błędu jak w przypadku Kodaka, lecz serię dotkliwych potknięć. Jeszcze jednym usprawiedliwieniem dla Nokii jest to, że w erze technologicznego szaleństwa nie bardzo wiadomo, który wynalazek zadziała. Blisko 10 lat temu odkryciem były firma RIM i urządzenia BlackBerry. Biznes przez parę lat kręcił się świetnie, teraz przestał.
Seria potknięć okazała się dla Nokii śmiertelnym zagrożeniem. Scenariusze są różne, wszystkie dotkliwe – od bankructwa firmy po wersję light, czyli jej sprzedaż. Jedno jest pewne: Nokia nie będzie już firmą, jaką znaliśmy wcześniej. I szkoda, przecież to legenda europejskich technologii. Dlatego też jeszcze niedawno parę wpływowych osób chciało tworzyć jakąś silną polską firmę, ikonę naszego biznesu, mocną jak Nokia...
ikona lupy />
Prezentacja smartfonu Nokia Lumia 800 z systemem Windows Phone / Bloomberg / Simon Dawson