Po tym jak 26. grudnia 1992 roku nastąpił rozkład Związku Radzieckiego, Moskwa przystąpiła do budowy kapitalizmu w amerykańskim stylu. Brytyjski „The Economist” pisał wówczas, że oto nastąpiło powszechne porozumienie co do tego, że w skali świata „nie ma żadnej poważnej alternatywy dla wolnorynkowego kapitalizmu jako sposobu organizacji życia gospodarczego”.

Od czasu swojego powstania w połowie XIX wieku, tygodnik Economist był główną tubą propagandową neoklasycznej ideologii wolnego rynku (rząd minimalny, niewidzialna ręka rynku, etc.). To w końcu zadanie ideologów, aby z preferowanego systemu politycznego i gospodarczego uczynić system idealny i naturalny. Mimo to podczas spotkania redakcyjnego pamiętnego 26. grudnia 1992 roku ktoś jednak powinien powiedzieć – nie tak szybko.

W raporcie specjalnym na temat państwowego kapitalizmu w styczniu tego roku, Economist przyznał, że „triumfalizm wolnego rynku nieco przybladł”. I nie chodzi tylko o to, że liberalny kapitalizm w Wielkiej Brytanii i USA jest targany wewnętrznymi konwulsjami, ale o fakt, że narodziła się dla tego systemu poważna alternatywa w postaci kapitalizmu państwowego. A ma on po swojej stronie całkiem pokaźną i liczną reprezentację: drugą największą gospodarkę świata – Chiny, oraz kilka potężnych firm, takich jak rosyjski Gazprom, China Mobile, DP World czy Emirates Airline.

Reklama

Wielki odwrót neoliberalizmu w wydaniu anglo-amerykańskim

“W dużej części państw rozwijających się zapanował państwowy kapitalizm. To właśnie państwo albo posiada tam wielkie firmy, albo gra ogromną rolę w zarządzaniu, wyręczając tym samym wolny rynek” – napisał w ubiegłym tygodniu Bloomberg Businessweek. Jak podaje tygodnik, od 2004 do 2009 roku, aż 120 państwowych firm zadebiutowało na liście największych korporacji Forbes’a, podczas gdy aż 250 firm prywatnych opuściło ten zaszczytny ranking.

Czy można zatem wyjaśnić to poważne cofnięcie się liberalizmu w anglo-amerykańskim wydaniu? A może państwowy kapitalizm nie jest niczym niezwykłym, a to Zachód dopiero teraz wychodzi ze swojego ideologicznego zaślepienia?

Przez ostatnie 20 lat nie było większego wyznania wiary w neoliberalny model kapitalizmu niż powszechna przecież praktyka prywatyzacji państwowych firm w nadziei, że uda się w ten sposób zderegulować rynki, pobudzić wzrost gospodarczy, a nawet doprowadzić do ugruntowania się demokracji.

Pojawiały się jednak pewne sygnały ostrzegawcze, że państwa niekoniecznie tak chętnie będą podążały tą drogą. Katastrofalne reformy w 1990 roku w Rosji doprowadziły do zagarnięcia państwowych zasobów przez oligarchów, ogólnego zbiednienia społeczeństwa i masowej traumy. Dopiero autorytarny Władimir Putin przystąpił do przywracania państwowej kontroli nad przemysłami strategicznym.

Tymczasem pomysł, że to państwo ma odgrywać szczególną rolę w rozwoju ekonomicznym i redystrybucji dochodów, nie jest nowy i dominował w większości krajów świata przez ostatnie dwa wieki.

Wschodzące słońce

Być może najbardziej uderzającym przeoczeniem roli państwowego kapitalizmu jest historia Japonii. Kraj ten bowiem właśnie dzięki bardzo ścisłemu zaangażowaniu się w budowę rodzimego przemysłu i odnajdywaniu zagranicznych rynków zbytu opuścił grono krajów rozwijających się i trafił do zaszczytnej ligi państw rozwiniętych.
Kapitalizm państwowy w wydaniu japońskim był przez wiele wieków modelem dla krajów Azji Wschodniej, łącznie z Singapurem. Dlaczego zatem japoński sukces i jego regionalne odmiany w Azji zostały wypchnięte poza obręb historii nowoczesnego kapitalizmu?

W latach 70’ i 80’ XX w. nadzieja na prosperity była związana z prywatyzacją, deregulacją i państwem w wersji minimum. Wówczas to w ramach tzw. konsensusu waszyngtońskiego Bank Światowy i ekonomiści szkoły neoklasycznej, tacy jak Milton Friedman zaczęli wielkie kredytowanie wolnego rynku w Azji Wschodniej.
W tym szczególnym, neoliberalnym dyskursie rzekomo wolne rynki Japonii, Korei Płd., Tajwanu i Singapuru były przeciwstawiane centralnie planowanym, „socjalistycznym” gospodarkom Indii i Chin.

W rzeczywistości jednak sprawy były znacznie bardziej skomplikowane. Japonia podążała swoim własnym torem, gdzie rząd angażował się w prywatny biznes, aby w ostatecznym rozrachunku dać prywatnym firmom istotne przewagi konkurencyjne na międzynarodowych rynkach.

W swojej pracy pt.: “MITI and the Japanese Miracle,” z 1982 roku, Chalmers Johnson pokazywał centralną rolę, którą odegrało japońskie ministerstwo handlu międzynarodowego i przemysłu w procesie rozwoju kraju. Badacz udowadniał, że w efekcie działalność ministerstwa japońskie firmy uzyskały duże przewagi konkurencyjne na rynkach międzynarodowych. Japonia przyjęła taką politykę już na początku XX stulecia.

Sukces Japonii był wnikliwie obserwowany i znalazł wielu naśladowców w Azji. Południowokoreański przywódcza Park Chung Hee, który skierował Koreę na tory szybkiego wzrostu ekonomicznego, powiedział kiedyś amerykańskiemu dziennikarzowi i badaczowi Frankowi Gibney’owi, że modelował rozwój swojego kraju na wzór japońskiego kapitalizmu rozwojowego od czasów restauracji dynastii Meiji w XIX w.

Modelowi kapitaliści

Japończycy, chętni do eksportu swojego modelu w Azji Wschodniej, próbowali zapobiec przywłaszczeniu historii swojego kraju przez narrację o neoliberalnym kapitalizmie. W specjalnym raporcie Banku Światowego z 1993 roku pt.: „The East Asian Miracle”, finansowanym przez japoński rząd, podkreśla się znaczenie państwowej interwencji.

W latach 80 i 90 istnieli również inni, świadomi oponenci wobec neoliberalnej ortodoksji. Idea, jakoby państwo miało hamować wzrost gospodarczy kraju i ogólne szczęście obywateli, została uznana przez Jamesa Fallowsa w książce pt.: „Looking At the Sun: The Rise of the New East Asian Economic and Political System” za typowo angloamerykańskie uprzedzenie. Z kolei ekonomistka z MIT Alice Amsden w swojej pracy pod podobnym tytułem „The Rise of the East” twierdziła, że kraje, które dopiero niedawno weszły w fazę industrializacji – Indie, Chiny, Turcja, Brazylia – nie miały wyboru i musiały interweniować w lokalne rynki.

Powyższe przykłady pokazują, jak bardzo neoliberalna narracja doprowadziła Zachód do swoistej amnezji, że Azja właśnie dzięki państwowemu kapitalizmowi wypracowała swoją obecną potęgę gospodarczą.

Pankaj Mishra, dziennikarz Bloomberga. W sierpniu ukaże się jego nowa książka “From the Ruins of Empire: The Revolt Against the West and the Remaking of Asia”.