Azoty z Tarnowa i Puław mają być równorzędnymi partnerami w fuzji.
Azoty Tarnów w wezwaniu na Zakłady Azotowe Puławy miały skupić 32 proc. akcji tej spółki. Pozostałe udziały Tarnów miał pozyskać w kolejnym ruchu przez wymianę akcji z ZAP. 16 sierpnia zakończyły się zapisy w wezwaniu na sprzedaż papierów ZAP po 110 zł za akcję. Niespodziewanie okazało się, że Skarb Państwa nie skorzystał z oferty, a na wezwanie odpowiedzieli tylko Kompania Węglowa (posiadająca 9,9 proc. akcji ZAP) oraz drobni akcjonariusze. W sumie złożono zapisy na 10,3 proc. kapitału puławskich zakładów.

Nieoczekiwany zwrot

Do minionego piątku połączenie obu firm wydawało się formalnością. Kilka tygodni temu minister skarbu Mikołaj Budzanowski zapewniał, że z ogłoszonym w połowie lipca wezwaniem nie będzie problemów, a chemiczna fuzja ma pełne poparcie resortu. Z kolei wiceminister Paweł Tamborski deklarował, że Skarb Państwa weźmie udział zarówno w sprzedaży, jak i wymianie akcji (ministerstwo ma 50,67 proc. akcji Puław i 32,05 proc. Tarnowa).
Nic dziwnego, że Jerzy Marciniak, prezes tarnowskiej spółki, bez ogródek przyznaje, iż jest zaskoczony wynikiem wezwania. Zaskoczony jest też rynek. – Nie spodziewałem się takiego scenariusza, tym bardziej że kilka dni temu Azoty zagwarantowały sobie kredyt na wykup 32 proc. ZAP – podkreśla Krystian Brymora, analityk DM BDM.
Reklama
Tarnów miał pożyczyć 711 mln zł. Teraz będzie musiał skupić się na drugim etapie fuzji, czyli wymianie akcji ZAP na AT, by pozyskać pozostałe 90 proc. akcji Puław. – To oznacza, że Azoty będą musiały wyemitować więcej akcji na przejęcie – dodaje Brymora.
Choć formalnie to Tarnów jest przejmującym, Skarb Państwa chce, by fuzja miała charakter połączenia dwóch równorzędnych podmiotów. – Wezwanie należy traktować jako narzędzie służące połączeniu obu grup, a nie mandat do dominacji którejkolwiek ze spółek w nowo powstałym podmiocie – zaznacza Budzanowski.
Zdaniem analityków brak odpowiedzi na wezwanie ze strony MSP był sygnałem ostrzegawczym dla AT, ale też wyciągnięciem ręki do związkowców ZAP, którzy są przeciwni konsolidacji pod szyldem tarnowskich Azotów. Cztery zakładowe związki z Puław planowały na jutro manifestację w tej sprawie pod resortem skarbu. Wszystko wskazuje na to, że do niej jednak nie dojdzie. Minister Budzanowski zaprosił na środę na rozmowy największe organizacje związkowe z Puław, ale również Zakładów Chemicznych Police, które wchodzą w skład grupy Azotów Tarnów.
Skarb Państwa zapewnia jednocześnie, że weźmie udział w drugim etapie transakcji. Jednak nie wiadomo, czy i to się powiedzie. Wymiana 2,5 akcji Tarnowa za papier ZA Puławy oceniana jest przez rynek jako niekorzystna. Zbigniew Jakubas, biznesmen, do którego należy ponad 5 proc. ZAP, zapowiada, że przy takim parytecie nie skorzysta z oferty. Jego zdaniem Puławy są dziś więcej warte, niż wynosi bieżący kurs giełdowy (w piątek za akcję płacono 111 zł, papier Tarnowa kosztował 45,49 zł; dawało to rynkowy parytet na poziomie 2,44:1). Jakubas twierdzi, że skorzysta z oferty Tarnowa, gdy parytet będzie wynosił 3:1. Eksperci nie wykluczają, że AT zmodyfikują proponowane warunki. Tarnowska spółka nie komentuje.

Dobra mina do gry

Jerzy Marciniak, szef Tarnowa, niepowodzenie próbuje obrócić w sukces: twierdzi, że wynik wezwania pokazuje, iż większość inwestorów posiadających akcje ZAP jest zainteresowana objęciem akcji w połączonej firmie. – Jesteśmy zadowoleni, że inwestorzy zamiast realizacji gotówkowych zysków z akcji ZAP wybrali długoterminową inwestycję w grupę – zaznacza.