Kursy walut stanowią wypadkową wielu czynników. Dużo zależy od polityki monetarnej banków centralnych, podaży i popytu na rynkach finansowych i zaufania inwestorów do poszczególnych państw. Tak ustalane kursy, często nie odpowiadają rzeczywistej wartości pieniędzy. Siłę nabywczą walut mierzy się zazwyczaj przy pomocy koszyka dóbr, których ceny porównuje się w poszczególnych krajach. Najbardziej uproszczone wskaźniki ograniczają się do jednego produktu.

Co wyczytać można z hamburgera

Indeks Big Maca to nieformalny wskaźnik siły nabywczej walut wprowadzony przez miesięcznik „The Economist” w 1986 r. Porównanie cen słynnego hamburgera na całym świecie pozwala wyciągnąć wnioski na temat rzeczywistej wartości pieniędzy. Co więcej Big Mac może służyć również do mierzenia zamożności społeczeństwa. W jaki sposób? Wystarczy sprawdzić na ile hamburgerów można sobie pozwolić za przeciętną płacę.

Hamburger z McDonalda ma tę zaletę, że jest produktem wysoce zestandaryzowanym i rozpowszechnionym oraz, co równie istotne, nie stanowi przedmiotu handlu zagranicznego. Klienci na całym świecie kupując przygotowywane na miejscu hamburgery płacą za niemal identyczny produkt.

Reklama

Indeks Big Maca, pomimo wielu uproszczeń i wad, generalnie dobrze obrazuje rzeczywistą siłę walut. W tegorocznym zestawieniu najbardziej przeszacowanymi walutami względem dolara (o ponad 60 proc.) były frank szwajcarski i norweska korona. Z kolei polityka chińskich władz sprawiła, że kurs juana był nieoszacowany o ponad 40 proc. Interesujące, że podobny wynik osiągnęła polska waluta. Według indeksu Big Maca w sierpniu tego roku złoty był niedowartościowany względem dolara o 38 proc. To wbrew pozorom dobra wiadomość, oznacza bowiem, że za złotówki możemy kupić więcej Big Maców niż wynikałoby z nominalnej wartości waluty.

Słabo dla Polski wypadają natomiast wyliczane na podstawie Big Maca dane o zamożności społeczeństw. Jak donosił na początku poprzedniego tygodnia „Puls Biznesu” przeciętny Warszawiak w ciągu godziny pracy zarobi na 1,7 hamburgera. W Tokio wskaźnik ten wynosi 6,7, a w Nowym Jorku i Hongkongu 6. Wyraźnie gorzej wypadamy też od miast Europy Zachodniej, a nawet naszego regionu. „W Tallinie mogą pozwolić sobie na 2,1 kanapki, w Bratysławie na 1,9, a w Pradze, Wilnie i Rydze na 1,8. Warszawa jest na równi z Sofią a wyprzedza jedynie Budapeszt (1,2) i Bukareszt (1)” – pisała gazeta.

>>> Czytaj też: Wynagrodzenia są najniższe w historii współczesnej. Siedzimy na beczce prochu

A co z kufla piwa

„W stanach Zjednoczonych piwo jest najtańsze na świecie” – takie nagłówki obiegły we wtorek anglojęzyczne serwisy. Wszystko znów za sprawą „The Economist”, który z okazji Oktoberfest sprawdził, ile czasu zajmuje ludziom na świecie zarobienie na pół litra piwa. Rzeczywiście najkrócej (ok. 5 min) na kufel złotego trunku pracują Amerykanie. Nieco gorzej wygląda sytuacja w państwach tradycyjnie kojarzonych z piwem: Czechach, Niemczech i Holandii. Tak przynajmniej wynika z danych zgromadzonych przez szwajcarski bank UBS. Hindusi na jedno piwo muszą pracować ponad 50 min.

Przez dno kufla zamożność Polaków wygląda znacznie lepiej niż znad kanapki. W naszym kraju na pół litra piwa pracować musimy ok. 12 min, (na Big Maca ponad 35) czyli jesteśmy w korzystniejszym położeniu m.in. od Australijczyków, Hiszpanów i Włochów. Niestety danym tym nie można do końca wierzyć. Według UBS przeciętna cena pół litra piwa w Polsce wynosi 1,75 USD, czyli ponad 5,5 zł. W rzeczywistości ceny piwa są dużo niższe. Oznacza to, że w piwnej kategorii jesteśmy jeszcze bogatsi.

>>> Czytaj też: Historia ludzkiej zamożności. Czy kiedyś żyło się lepiej?

Indeks Kufla Piwa

Na podstawie danych UBS o cenach piwa na świecie można wyliczyć też wskaźnik analogiczny do indeksu Big Maca. Nie zrobił tego „The Economist”, zrobił to Forsal.pl. Podobnie jak pierwowzór wskaźnik ten służy do pomiaru siły nabywczej walut.

Z Indeksu Kufla Piwa wynika, że najbardziej przeszacowaną walutą jest obecnie japoński jen. Również dolar australijski i brytyjski funt są dwukrotnie przecenione względem dolara. Z kolei złoty jest niedoszacowany o niecałe 3 proc. Jak pisaliśmy wynika to z podania przez UBS za wysokiej ceny piwa w Polsce. Przyjmując bardziej realną cenę, na poziomie jednego dolara za pół litra piwa (ok. 3 zł 20 gr) uzyskalibyśmy wartość wskaźnika na poziomie 44 proc. – bardzo zbliżoną do Indeksu Big Maca. W naszym wskaźniku wyraźniej za to zaznaczyło się niedoszacowanie juana, które wyniosło niemal 70 proc.

W porównaniu z hamburgerami z McDonalda piwo jako wskaźnik siły nabywczej walut posiada istotne wady. Bez wątpienia jest produktem mniej zestandaryzowanym, a jego ceny mogą się bardzo wahać w zależności od rodzaju i marki. Piwo należy również do towarów znajdujących się w obrocie międzynarodowym. Ponadto na jego ceny istotny wpływ mają podatki, takie jak akcyza.

Z drugiej strony w odróżnieniu od hamburgerów piwo jest znacznie bardziej zbliżone do pieniądza. Nie tylko w Polsce „jesteśmy komuś winni piwo” lub „zakładamy się o browara”. Fakt, że pod względem zarobków w tej międzynarodowej walucie wypadamy lepiej od Australijczyków to bez wątpienia powód do dumy.

>>> Polecamy: Poziom zamożności Polaków: dopiero za ponad 7 lat będziemy bogatsi od Greków

ikona lupy />
Ile czasu trzeba pracować na jedno piwo w różnych krajach świata / Forsal.pl
ikona lupy />
Indeks BigMac - styczeń 2012 r. / Forsal.pl