Próbowało, bo wideo reklamowane jako „Jesteś Bogiem – cały film full HD działający i online” okazało się prowokacją.
To jedna z pierwszych w Polsce prób oddolnej walki z piractwem internetowym. Zamiast gróźb twórców, właścicieli praw autorskich i policji tym razem z łamaniem własności intelektualnej starają się walczyć sami konsumenci sztuki.
Początek nagrania taki jak w oryginale i jego długość – 2 godziny – wskazują, że wideo to rzeczywiście jest pełne. Jednak zamiast spodziewanego filmu o legendarnej hiphopowej grupie Paktofonika internauci dostają tylko powtarzany w kółko trailer z apelem, by zamiast nielegalnie ściągać filmy z sieci, pójść do kina i zapłacić za bilet. Na tę prowokację złapało się wielu poszukujących nielegalnej, bezpłatnej wersji tego filmowego hitu. – Z komentarzy pod nagraniem widać, że większość internautów miesza nas z błotem – tłumaczy nam Przemek z Zawierciańskiego Klubu Filmowego (ZKF). To właśnie młodzi filmowcy z ZKF wpadli na pomysł, by urządzić taką prowokację.
To jednak nie pierwsza taka akcja walki z piractwem zorganizowana oddolnie przez fanów. Od blisko dwóch lat Przemysław „Przemolo2o1” Orłowski wraz z kolegami prowadzi podobną akcję „Kupujcie polski rap”. – Zaczęło się bardzo prosto. Jesteśmy fanami rapera Pei i nie mogliśmy już znieść skali piractwa. Tyle jest osób określających siebie jako fanów rapu, ale zupełnie nie okazują szacunku muzykom. Skoro tak ich sobie cenią, to powinni kupować legalnie ich płyty – tłumaczy Orłowski. Tak rozpoczął się ruch, do którego najpierw wciągali samych fanów, a potem przekonali także samych muzyków.
Reklama
„Kupujcie polski rap” ma już spore sukcesy na Facebooku kibicuje im ponad 70 tys. osób, nagrali swój hymn (a w nim takie słowa: „Doceń naszą pracę, jak lubisz nasze nagrania, zamiast ściągać, muzykę, ściągaj z dziewczyn ubrania”), nakręcili do niego teledysk i planują kolejne dwa.
Podobne oddolne ruchy antypirackie rozwijają się w ostatnim czasie na całym świecie. Sami fani starają się rozpropagowywać legalne oglądanie filmów, kupowanie płyt czy książek jako pozytywny snobizm. Ale także starają się wytłumaczyć twórcom, że konieczne są zmiany w sposobach sprzedaży tych treści.
Tak jest choćby w manifeście „Don’t make me steal” („Nie każcie mi kraść”), który trochę ponad rok temu wystosowali Jordi Boggiano i Pierre Spring, projektanci stron internetowych ze Szwajcarii. Piszą: „Kochamy filmy! I z przyjemnością byśmy za nie płacili. Jesteśmy przekonani, że znaczna część dzisiejszego piractwa zniknęłaby, gdyby zmienił się sposób udostępniania treści. Spójrzmy prawdzie w oczy, wciąż oczekuje się od nas, że pójdziemy do wypożyczalni wideo, jeśli zechcemy wypożyczyć jakiś film. (...) Legalne zdobycie obrazu wydaje się trudne i frustrujące. Właśnie dlatego ludzie ulegają pokusie, by skorzystać z najłatwiejszej metody”. Pod ich manifestem podpisało się ponad 20 tys. osób.