Przed rozpoczętym wczoraj szczytem przywódców UE w Brukseli minister finansów Wolfgang Schaeuble zapowiedział, że nowy system wejdzie w życie najwcześniej 1 stycznia 2014 r. Zwłoka może być jednak znacznie większa, bo – jak ujawnił „Financial Times” – przejęcie przez EBC nadzoru nad bankami wymaga zmiany traktatu Unii Europejskiej i ratyfikacji przez wszystkie kraje, co zajmie minimum dwa lata.

Opór Niemiec, popieranych przez Holandię, Austrię i Finlandię, wywołuje irytację tych stolic Europy, które liczą na większą solidarność finansową ze strony Berlina. Wczoraj kanclerz Angelę Merkel w szczególności skrytykowali prezydent Francji Francois Hollande i premier Hiszpanii Mariano Rajoy. Spór narasta od czerwca. Wtedy to przywódcy UE ustalili, że w ramach strefy euro powołają „unię bankową”, w ramach której EBC przejmie nadzór nad bankami komercyjnymi. W późniejszym terminie miałby powstać wspólny system gwarantowania wkładów. Niemcy zapowiedzieli wówczas, że po spełnieniu tego warunku zgodzą się, aby Europejski Mechanizm Stabilności (ESM) mógł pożyczać bezpośrednio bankom. Chodziło w szczególności o Hiszpanię: dziś pomoc dla tamtejszych banków obciąża dług państwa i wywołuje rosnące zaniepokojenie inwestorów.

>>> Czytaj też: Stara Europa egoistycznie zabezpiecza jedynie własny interes. Kosztem Polski

Możliwości finansowe ESM są duże: dysponuje kapitałem 500 mld euro. W ostatnich trzech miesiącach, w miarę uspokojenia rynków finansowych, Niemcy zaczęły jednak wycofywać się z tych obietnic. Francuscy dyplomaci cytowani przez dziennik „Le Figaro” podejrzewają, że Merkel gra na zwłokę, bo liczy, że Hiszpania i inne kraje południa Europy same w końcu przełamią kryzys i dokapitalizują swoje banki.

Oficjalnie Schaeuble podaje inny powód – EBC nie jest dziś w stanie efektywnie nadzorować 6 tysięcy banków strefy euro. Musi się skoncentrować tylko na tych o znaczeniu „systemowym”. A i to będzie możliwe dopiero po trwających kilkanaście miesięcy przygotowaniach. – Musimy być bardzo ostrożni w przekazywaniu kontroli nad naszymi bankami – przekonywał wczoraj niemiecki minister finansów.

Opinia ekspertów prawnych Rady UE, którą ujawnił „FT”, przychodzi dla Berlina w samą porę. Wynika z niej, że przekazanie dodatkowych uprawnień w sprawie nadzoru bankowego EBC jest niezgodne z traktatem o UE i wymagałoby jego zmiany. Ponadto obecny traktat nie zezwala, aby w decyzjach EBC brali udział przedstawiciele krajów spoza strefy euro. A tego domagają się m.in. Polska i Szwecja – jest to warunek poparcia unii bankowej. Proces ratyfikacji nowego traktatu już po jego uzgodnieniu zająłby przynajmniej dwa lata. I to zakładając, że bez przeszkód przejdzie obowiązkowe referendum w Irlandii.

– Tak długa zwłoka oznacza, że utworzenie unii bankowej nie miałoby już znaczenia dla rozwiązania kryzysu. Albo dlatego, że do tego czasu kryzys zostałby przełamany, albo nie byłoby już unii walutowej – mówi DGP Marco Incerti z brukselskiego Centrum Europejskich Analiz Politycznych (CEPS).

Aby ominąć przynajmniej jedną z obiekcji wysuniętych przez służby prawne Rady UE, przywódcy Unii mają rozważyć powołanie przy EBC osobnej rady, w skład której wchodziliby przedstawiciele krajów UE spoza strefy euro. Mieliby oni opracowywać rady dla EBC w sprawie nadzoru nad bankami. Ostateczna decyzja należałaby co prawda do samego EBC, ale ze względów politycznych bardzo trudno byłoby mu sprzeciwić się swoim doradcom. Ale nawet tak karkołomna konstrukcja nie rozwiązuje podstawowych wątpliwości prawnych w sprawie nowej roli EBC.