Polska wódka przegrywa konkurencję z mocnym alkoholem z importu, winem, piwem, a także z lekkimi drinkami, których sprzedaż rośnie coraz prężniej. Według ostatnich danych Nielsen od sierpnia 2011 r. do lipca 2012 r. wypiliśmy 233 mln litrów wódki, czyli o 0,2 proc. mniej niż rok temu. Rośnie za to spożycie piwa (o 7 proc.), wina (o 6 proc.), a także drinków alkoholowych (o 30 proc.).

Dobry klimat na polski cydr

Przyszły rok może jeszcze bardziej pogłębić tę tendencję, bo rząd chce obniżyć akcyzę na cydr oraz perry, czyli na lekkie napoje alkoholowe z jabłek i gruszek. Do tej pory producenci tych drinków musieli za każdy hektolitr zapłacić 158 zł akcyzy, natomiast od stycznia spadnie ona o 61 zł. Rząd chce w ten sposób nie tyle wpłynąć na zwiększenie konsumpcji lekkich drinków, ile przede wszystkim zwiększyć przychody producentów polskich owoców. Jeżeli niższa akcyza wejdzie w życie, to produkcja cydru i perry stanie się znacznie bardziej opłacalna. Skorzystają też konsumenci, bo niższe podatki na pewno skuszą nowych przedsiębiorców do wejścia na ten rokujący rynek. Eksperci mówią nawet o perspektywach budowy lokalnych wytwórni cydrów, jak np. w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech. Większa konkurencja powinna zaś przełożyć się na obniżkę cen. Dziś mała butelka cydru kosztuje w sklepie ok. 5 zł, a więc jest prawie o połowę droższa od piwa.
Polscy producenci, którzy już teraz sprzedają cydr, na zmiany akcyzy czekają oczywiście zadowoleni. – Zmiana stawki akcyzy bardzo nas cieszy, bo wreszcie będziemy mogli zwiększyć produkcję i sprzedaż w kraju – mówi Andrzej Piotr Pawelec, wiceprezes zarządu Plus H2O Drinki, która do tej pory produkowała cydr Joker, głównie na eksport.
Reklama
Na wzrost sprzedaży liczy też Konstanty Wesołowski, prezes firmy Klin Biznes, która dwa lata temu weszła do polskich sklepów, klubów, barów i restauracji z polskim cydrem Lajkiem.
Obecnie sprzedaż cydru w Polsce wynosi 63,9 tys. 9-litrowych kartonów (taką miarą mierzą sprzedaż producenci), ale w 2016 r. – jak prognozuje Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy – ma to być już 83,3 tys. 9-litrowych kartonów.
Jednak nie tylko sprzedaż cydru i perry będzie rosnąć. Eksperci prognozują też większą konsumpcję wina, piw smakowych i napojów Ready To Drink. – Napoje te to często połączenie znanych marek spirytusowych i napojów – mówi Anna Załuska z CEDC International. – Może to być Jim Beam & Cola czy Smirnoff z lemoniadą. Produkt ten pojawił się na naszym rynku stosunkowo niedawno, ale od tej pory jego konsumpcja rośnie o 30 proc. rocznie. I jak utrzymują analitycy ze Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego – dynamika ta utrzyma się do 2016 r.

Moda na lżejsze alkohole

Rosnąca popularność lżejszych alkoholi w Polsce to w znacznej mierze efekt zmian kulturowych, jakie zaszły w ostatnich latach. Polacy zaczęli masowo wyjeżdżać do Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Niemiec, by pracować, i do Francji czy Włoch na wakacje, gdzie pija się głównie wino, cydr czy piwo do lokalnych potraw. Wielu z nich po powrocie szuka tamtych smaków w Polsce. Modne stały się restauracje i bary oferujące przysmaki zagranicznych kuchni, które zapija się lokalnymi alkoholami. Swój udział w propagowaniu lekkich alkoholi mają też popularne programy kulinarne, audycje radiowe czy wydawnictwa, które uczą Polaków rozróżniać gatunki win, piw czy cydrów.
Decydujący wpływ na alkoholowe gusta Polaków ma sposób spędzania wolnego czasu. Najbardziej popularne są klubokawiarnie i puby, w których spędzamy coraz więcej czasu. Ale nie po to, żeby jeść czy pić, ale przede wszystkim by spotykać się ze znajomymi, rozmawiać, nawet pracować. Przykładem są knajpy, które w ostatnich latach powstały wokół placu Zbawiciela w Warszawie. Charlotte, Plan B czy Karma niemal od świtu do późnych godzin nocnych pełne są ludzi, którzy przesiadują w nich godzinami. Często z laptopami, dziećmi lub zwierzętami. Klientela rzadko jednak pije coś mocniejszego niż piwo czy wino. – Upijanie się w trupa wśród młodych jest dziś passe – mówi socjolog Mirosław Pęczak.

Jednak whisky też modna

Ogólny spadek spożycia polskiej wódki jest obserwowany w Polsce od lat i tendencja ta będzie się utrzymywać. Natomiast konsumpcja wina, piwa i drinków będzie rosnąć. Ale dotyczy to także whisky. I jeśli kryzys się nie pogłębi, a akcyza na mocne trunki nie wrośnie, Polacy będą jej pili coraz więcej.
W miarę bogacenia się Polaków, a także popularyzacji na coraz większą skalę kultury picia markowych alkoholi to grono zaczęło gwałtownie rosnąć i, jak pokazują szacunki, w przyszłości to zjawisko nabierze jeszcze większego tempa.
I faktycznie ten rok będzie kolejnym z rzędu, w którym rynek whisky, warty ponad 860 mln zł, urośnie o ponad 20 proc. Liderami okazały się marki takie jak: Johnnie Walker Red Label w segmencie whisky szkockiej (Standard Scotch), Bushmills w segmencie whisky irlandzkiej.
Chętnie pijemy też rum. Szczególnie w nasze gusta trafiła marka Captain Morgan Spiced Gold, która w ciągu niespełna 12 miesięcy podwoiła udział w rynku. Innym ciekawym zjawiskiem jest rosnąca popularność alkoholi smakowych, a przede wszystkim wódek smakowych. Ten trend wykorzystują producenci wódek czystych, wprowadzając na rynek kolejne smakowe odsłony swoich marek. – W pierwszym półroczu nasze wódki smakowe wzrosły pod względem ilości o 10 proc. – mówi Anna Załuska. – W największym stopniu jest to zasługa smakowych odmian Soplicy, które odnotowały ponad 74 proc. wzrostu w ciągu 12 miesięcy. Hitem sprzedażowym jest Soplica Orzech Laskowy, która potroiła swoją sprzedaż w ostatnim roku – dodaje. W kwietniu firma wprowadziła na rynek bourbon Red Stag, na nalewkach wiśniowych, i już pierwsze wyniki sprzedażowe skłoniły ją do wprowadzenia kolejnego produktu – Jim Beam Honey, czyli bourbon z miodem.

Rząd się boi o wpływy z akcyzy

Akcyza na mocniejsze alkohole, a także na piwo, pozostanie bez zmian, bo rząd obawia się, że wyższe podatki spowodowałyby podwyżkę cen tych trunków, a w konsekwencji spadek spożycia i spadek wpływów do budżetu. Zatem nadal obowiązuje i będzie obowiązywać akcyza ustalona wynosząca 4960 zł za hektolitr 100-proc. spirytusu.
A i tak już nie jest dobrze. Branża spirytusowa zarobiła w I połowie tego roku 89,9 mln zł – czyli najmniej od wielu lat. Górę wzięły rosnące koszty produkcji, wysokie koszty obsługi finansowej, a także pogarszające się perspektywy eksportowe. Dodatkowo firmy z sektora mocno uderza po kieszeni bardzo niska marża producencka spowodowana wrażliwością konsumentów na cenę. Jest to obecnie jedyna branża spożywcza, która ma tak duże problemy z wypłacalnością. – W latach 2008 – 2011 upadło osiem firm. W zeszłym roku 42 proc. poniosło straty. Łącznie do produkcji wódki w tamtym okresie dołożyły około 320 mln zł.
Wódka więc nie zdrożeje, niektóre marki mogą nawet stanieć ze względu na ogromną konkurencję między producentami. W tej chwili za wódkę z segmentu średniego płaci się tyle, ile jeszcze kilka lat temu za najtańszą wódkę, czyli 17 – 18 zł. To jednak i tak nie przekonuje konsumentów do picia.

Pijemy mniej niż Czesi

Według WHO Polacy powyżej 15. roku życia wypijają rocznie 10,6 l na głowę czystego spirytusu, podczas gdy np. Czesi, konsumują go 15 l na głowę. Co ciekawe, najwięcej, bo 6,5 l alkoholu, wypijamy w piwie, a tylko 3,7 proc. w wódce i innych napojach spirytusowych. Również inne nacje europejskie piją więcej niż Polacy. Na przykład Niemiec wypija 13 l, Francuz – 13,6 l, a Brytyjczyk – 13,4 l. Polakom najbliżej jest do Skandynawów (10,4 l), a także Greków, Włochów i Hiszpanów (11,2 l). Mitem staje się też Polska jako wódczana potęga eksportowa. Ze względu na problemy finansowe większość polskich producentów ograniczyła wydatki na promocję i marketing za granicą, a także inwestycje w nowe linie produkcyjne i technologie. W przyszłości pociągnie to za sobą spadek jakości i zamówień ekspertowych. Jednak jeszcze teraz Polska wciąż jest największym producentem wódki w UE i czwartym w świecie (po Rosji, USA i Ukrainie). Mamy 1300 zarejestrowanych marek tego trunku. Największymi odbiorcami polskich wódek są Francja i Stany Zjednoczone. Ważne kierunki eksportu to również Węgry, Włochy, Bułgaria oraz Kanada.