Takie proste sposoby jak obniżanie podatków są dziś, gdy większość krajów zmaga się z wysokim długiem publicznym, wykluczone. Stopy procentowe? W wielu krajach są bliskie zeru, a na pewno niższe od inflacji, więc i manipulowanie nimi nie przyniesie efektu. Pozostaje rzucanie pieniędzy na rynek bezpośrednio przez banki centralne. Ale i z tym nie jest łatwo, co pokazuje przykład Banku Anglii i wprowadzonego kilka miesięcy temu programu „funding for lending”, czyli „finansowanie za pożyczanie”.

Idea jest prosta: banki komercyjne mają dostęp do taniego pieniądza z banku centralnego. Ale pozyskane finansowanie powinny przeznaczyć na udzielanie kredytów. Jakich? To już nie ma wielkiego znaczenia. Jeśli to będą kredyty konsumpcyjne, jest szansa na pobudzenie wydatków gospodarstw domowych, jeśli dla firm (najlepiej małych), jest szansa na inwestycje albo przynajmniej na podtrzymanie płynności przedsiębiorstw. Dodatkowy warunek: tańsze finansowanie z banku centralnego powinno być przeniesione na klientów.

Świetna idea, ale z wykonaniem jest już nieco gorzej. Jak informowała w ostatnich dniach brytyjska prasa, w sierpniu i we wrześniu, chociaż chęć udziału w „finansowaniu…” zadeklarowało 35 instytucji, to po pieniądze pofatygowało się już tylko sześć, a i tam ogólna wartość kredytów spadła o miliard funtów. „Klienci spłacali kredyty szybciej, niż banki przyznawały nowe” – prosto tłumaczy „Guardian” i cytuje szefa jednej z firm finansowych, który nie waha się nazwać programu „białym słoniem” (co odpowiada z grubsza naszemu „skórka niewarta wyprawki”).

Może sposobu na to, żeby pomagać klientom banków, trzeba szukać gdzie indziej? Amerykanie już jakiś czas temu zdecydowali się na „mortgage relief”. Po prostu nakazano pięciu największym bankom „ulżyć” kredytobiorcom, a w dodatku wyznaczono cel: pomoc miała osiągnąć wartość 25 mld dol. Jak? Najczęściej przez zmniejszenie kwoty zobowiązania klienta (np. w związku z tym, że po spadku cen nieruchomości wartość zabezpieczenia była niższa od kwoty pozostającej do spłaty; taka sytuacja nie pozwala na zrefinansowanie starego kredytu nowym).

Banki zgodziły się na takie rozwiązanie, bo przecież to właśnie sektor finansowy jest obwiniany o to, że doprowadził do wybuchu kryzysu finansowego, rozdając kredyty na prawo i na lewo (dowodów nie trzeba długo szukać: na Wyspach Brytyjskich zainteresowanie wzbudził ostatnio były prezes jednego z dużych banków, który powiedział, że żałuje, iż jego polityka kredytowa w latach 2006–2007 była tak „niekompetentna”). I jak się okazuje, w „pomaganiu” są niemal tak samo skuteczne, jak w wywoływaniu kryzysu: przez nieco ponad pół roku banki wspomogły klientów na kwotę 19 mld dol.