W odpowiedzi prezydencki rzecznik zarzucił Republikanom brak jakiejkolwiek elastyczności w tej sprawie.

Jako klif fiskalny określa się ewentualność jednoczesnego zniesienia wraz z nowym rokiem ulg podatkowych oraz znacznego ograniczenia wydatków federalnych, czego efektem mogłaby być silna recesja w gospodarce USA. Biały Dom i Republikanie w Kongresie toczą zażarty spór na temat środków zaradczych, jakie należy w tej sytuacji podjąć.

"Prezydent chce przekonać nas, że wydatki nie stanowią problemu. To dlatego nie doszliśmy do porozumienia. Republikanie chcą rozwiązać problem i uzyskać to zmniejszenie wydatków. Niestety, Biały Dom jest tak niepoważny w kwestii cięć wydatków, iż wydaje się chcieć spowolnienia naszej gospodarki aż do klifu fiskalnego" - powiedział Boehner na konferencji prasowej.

Potwierdził jednocześnie swój sprzeciw wobec zezwolenia Obamie na podwyższanie pułapu dopuszczalnego zadłużenia USA bez zgody parlamentu. "Kongres w żadnym razie nie zamierza zrezygnować z naszej zdolności kontrolowania (państwowej) sakiewki. A fakt jest taki, że pułapu zadłużenia należy użyć do zapewnienia Waszyngtonowi równowagi fiskalnej" - dodał.

Reklama

Boehner wydawał się odpierać szerzone przez Demokratów spekulacje, że utrudnia osiągnięcie międzypartyjnego porozumienia, gdyż chce przede wszystkim utrzymać szefostwo Izby. "Nie chodzi o moje stanowisko jako przewodniczącego. Chodzi o nasze dzieci i wnuki" - zaznaczył.

W reakcji na wypowiedź Boehnera rzecznik Białego Domu Jay Carney wskazał na nieustępliwość Republikanów w kluczowej dla zapobieżenia klifowi fiskalnemu kwestii, jaką jest podwyższenie stawek podatkowych dla najbogatszych 2 proc. Amerykanów.

"W naszych rozmowach czy w propozycjach nie widzieliśmy żadnej zmiany w znanym stanowisku przewodniczącego Izby, jeśli chodzi o wpływy (budżetowe)" - powiedział Carney.