W cieniu rozmów między demokratami a republikanami o oszczędnościach, które mają zapobiec klifowi fiskalnemu, trwa kompletowanie ekipy Baracka Obamy na drugą kadencję. Choć oficjalnych nominacji jeszcze nie ma, już wiadomo, że rotacja będzie duża – zmienią się m.in. trzy najważniejsze osoby w administracji – sekretarze stanu, obrony i skarbu.
Dotychczasowa sekretarz stanu Hillary Clinton – mimo że według sondaży jest najpopularniejszą osobą w gabinecie – już kilka razy zapowiadała, że nie zostanie na kolejne cztery lata. Zastrzega nawet, iż kierowanie amerykańską dyplomacją jest jej ostatnim publicznym stanowiskiem, choć powszechnie się spekuluje, że za cztery lata znów będzie chciała powalczyć o prezydenturę (w 2008 r. przegrała walkę o nominację Partii Demokratycznej z Obamą). Faworytką do jej zastąpienia była Susan Rice, ambasador USA przy ONZ, która jednak była mocno krytykowana za niefortunne wywiady udzielone po wrześniowym ataku na amerykański konsulat w Libii. Zdając sobie sprawę, że przeforsowanie jej kandydatury będzie w najlepszym razie długie i karkołomne, w miniony weekend Rice oficjalnie zrezygnowała z ubiegania się o stanowisko.
W tej sytuacji nowym sekretarzem stanu zostanie John Kerry, twierdzą amerykańskie media, powołując się na źródła w Białym Domu. Kandydat demokratów na prezydenta w wyborach 2004 r. jest obecnie szefem senackiej komisji spraw zagranicznych. Nie jest tajemnicą, że bardzo chciałby zostać szefem dyplomacji, co będzie o tyle proste, że jego kandydatura nie budzi większych kontrowersji, a i sam Kerry ma bardziej niż Clinton poglądy zbliżone do Obamy. Według tych samych źródeł nominacja Kerry’ego może zostać ogłoszona już w tym tygodniu, choć nie można wykluczyć, że ze względu na piątkową masakrę w szkole podstawowej w Connecticut nastąpi to nieco później.
Kerry był także wymieniany jako kandydat na nowego sekretarza obrony. Obecny szef Pentagonu Leon Panetta, który tę funkcję pełni dopiero od zeszłego roku, też zapowiadał, że nie zostanie na nową kadencję. Teraz jednak niemal pewny nominacji może być były republikański senator z Nebraski Chuck Hagel. Taka ponadpartyjna kandydatura jest ciekawa także z tego powodu, że byłby to już drugi republikański sekretarz obrony u Obamy – po swoim wyborze zdecydował się on na pozostawienie na stanowisku Roberta Gatesa, którego powołał George W. Bush. Hagelowi w kwestii polityki bezpieczeństwa i spraw zagranicznych bliżej jednak do demokratów niż republikanów – był przeciwnikiem polityki zagranicznej Busha, w tym w szczególności wojny w Iraku i zwiększeniu liczebności amerykańskich wojsk w tym kraju w 2007 r., co pomogło w opanowaniu tam sytuacji. Hagel jest już po rozmowach zarówno z Obamą, jak i wiceprezydentem Joem Bidenem i oficjalne zatwierdzenie jego kandydatury wydaje się kwestią najbliższych dni.
Reklama
Trzecim kluczowym stanowiskiem, szczególnie w obliczu kryzysu, jest sekretarz skarbu. Timothy Geithner przez ostatnie cztery lata był czołową postacią w wyprowadzaniu amerykańskiej gospodarki z recesji, w uruchamianiu pomocy finansowej dla przemysłu motoryzacyjnego czy we wdrażaniu twardszych regulacji dla Wall Street, ale on też zapowiedział, że po zaprzysiężeniu Obamy na drugą kadencję odejdzie. Jego następcą miałby być Jack Lew – obecny szef sztabu Białego Domu i jeden z najbardziej zaufanych ludzi Obamy. W tej kwestii jednak żadne rozstrzygnięcia nie zapadną – a przynajmniej nie zostaną podane do publicznej wiadomości – dopóki nie wyjaśni się sprawa klifu fiskalnego, czyli do końca roku.