Coraz więcej firm chce sprzedawać Polakom polisy zdrowotne. Niektóre, jak np. ING Życie, wprowadziły nawet specjalistyczne ubezpieczenie na wypadek zachorowania na nowotwór. Cena w zależności od wariantu waha się od kilkunastu do blisko 100 zł miesięcznie. Inne proponują zwykłe umowy, w ramach których albo ma się dostęp wyłącznie do podstawowej opieki medycznej, albo również do specjalistów, a w najwyższej opcji także do opieki szpitalnej łącznie z operacjami. Generali np. oferuje siedem różnych ubezpieczeń – w zależności od zakresu usług, jakie w ich ramach oferuje, trzeba za nie zapłacić od kilkudziesięciu do kilkuset złotych miesięcznie. Z kolei Inter Polska skupia się na dwóch wariantach, za podstawowy żąda 177 zł, zaś za rozszerzony już 448 zł.
– Kolejne raporty na temat stanu systemu ochrony zdrowia w Polsce wskazują, że poziom państwowej służby zdrowia oraz poziom zadowolenia pacjentów stale maleją – twierdzi Teresa Domańska, kierownik Biura Ubezpieczeń Zdrowotnych Inter Polska. – Jest to bardzo niekorzystna tendencja, która powinna być impulsem do rozwoju systemu prywatnej opieki zdrowotnej i prywatnych ubezpieczeń zdrowotnych – dodaje.
Towarzystwa ubezpieczeń same przyznają, że istotnym czynnikiem blokującym rozwój ubezpieczeń zdrowotnych jest ich cena. – Jednak jeśli ubezpieczenie rzeczywiście ma szeroki zakres, nie ma limitów świadczeń, pozwala na korzystanie z szerokiej gamy placówek, to wtedy musi kosztować – przekonuje Domańska.
Zaznacza, że towarzystwa chcąc przyzwyczaić klientów do tego typu produktów, często oferują je po bardzo niskich cenach.
Reklama
Tak zrobiła np. Signal Iduna, która jako pierwsza wprowadziła też na polski rynek ubezpieczenia zdrowotne z leczeniem szpitalnym. – Oferujemy polisy charakteryzujące się ogromną elastycznością, co daje duże możliwości w wybraniu optymalnego dla siebie pakietu ochrony, a ceny zaczynają się już od 51 złotych miesięcznie – wyjaśnia Michał Gołębiewski, rzecznik firmy. Twierdzi, że dzięki temu liczba chętnych znacząco wzrasta.
Nie zmienia to faktu, że Polacy nie ustawiają się w kolejce po ubezpieczenia zdrowotne – w tej chwili rynek ten jest wart zaledwie 0,16 mld zł. Powód? Zanim pojawiły się ubezpieczenia zdrowotne, rynek opanowały prywatne lecznice, które zaoferowały system abonamentowy. A takie rozwiązanie jest wygodne. Pacjenci wykupując abonament, mają z góry określoną pulę specjalistów i badań, z których mogą korzystać. Kupując ubezpieczenie, muszą za każdym razem prosić lekarza o rachunek i biegać z nim do zakładu.
Dlatego wszyscy ubezpieczyciele walczący o ten rynek musieliby zacząć ostro konkurować ceną, by przechylić szalę na swoją korzyść.