Dynamika cen spada – widać to zarówno w danych o cenach płaconych przez konsumentów w sklepach, jak i tych, które za swoje wyroby sprzedawane hurtownikom i sieciom handlowym pobierają producenci.
Przez większą część ubiegłego roku inflacja producentów (PPI) była wyraźnie wyższa od inflacji konsumenckiej (CPI). W pierwszych dziesięciu miesiącach minionego roku średnio ta pierwsza wynosiła 4,1 proc., a druga 3,9 proc. Ale w listopadzie ceny produkcji sprzedanej przemysłu były już o 0,1 proc. niższe niż rok wcześniej. Ceny płacone przez konsumentów były z kolei o 2,8 proc. wyższe niż rok wcześniej. Można to traktować jako sygnał, że inflacja konsumentów będzie dalej hamować. Ma to również konsekwencje dla marż zarówno producentów, jak i sprzedawców.
Doświadczyli tego producenci pieczywa. Pszenica podrożała w ciągu dziesięciu miesięcy ubiegłego roku o 11 proc., a pieczywo tylko o 2,5 proc. – Zadziałała konkurencja. Rynek jest bardzo rozproszony, do tego pieczywo zaczęły wypiekać markety i oferować je po bardzo niskich cenach. Zarabiają na tym, że zapach ciepłego pieczywa pobudza klientów do większych zakupów – tłumaczy Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, ekonomistka PKPP Lewiatan. – Ale to zmusza mniejsze piekarnie do ograniczenia wzrostu cen – dodaje.
Konkurencja i markety wymusiły obniżki cen również na browarach. Koszty produkcji rosną, a ceny produktów spadają. Powód? – Już 20 proc. sprzedaży idzie przez dyskonty, a te wymuszają niskie ceny – przyznaje Sebastian Tołwiński z grupy Żywiec.
Reklama
W przypadku innych produktów spożywczych było inaczej. Cena przetworów mlecznych czy sera rośnie szybciej niż surowca do produkcji. Na rynku mięsa wolniej rosną tylko ceny wieprzowiny. Daniel Grzesiak, wiceprezes Zakładów Mięsnych Werbliński, i Witold Choiński, prezes Polskiego Mięsa, podkreślają, że w ubiegłym roku ceny mięsa szły w górę w zawrotnym tempie. Ale ostatnio koszty produkcji spadają. – Myślę, że jeżeli ceny wołowiny spadną o 10–15 proc., to będzie to widoczne również na sklepowych półkach – przyznaje Daniel Grzesiak, wiceprezes Zakładów Mięsnych Werbliński.
W wielu segmentach rynku detalicznego wyhamowanie wzrostu cen wymuszają klienci poszukujący tańszych wyrobów. Nie zawsze wiąże się to z pogorszeniem wyników producentów czy handlowców. Widać to na przykładzie odzieży.
– Produkcja jest przenoszona z Chin bardziej w głąb Azji, w związku z czym staje się tańsza. Dlatego pod koniec 2012 r. branża mogła podnieść marże na swoje wyroby znowu do 300 proc. – tłumaczy Marek Szostak, dyrektor ds. rozwoju Wójcik Fashion Group. Dla porównania marże w przemyśle spożywczym wynoszą kilka procent (nie dotyczy to napojów i alkoholi).
W innej sytuacji są producenci mebli czy elektroniki. – W ubiegłym roku z powodu Euro 2012 i przejścia na telewizję cyfrową Polacy wymieniali telewizory. Siadła sprzedaż komputerów i pozostałego sprzętu. To wpłynęło na spadek cen – wyjaśnia Starczewska-Krzysztoszek.
Dla firm, które chciałyby podnosić ceny swoich wyrobów, ekonomiści mają kiepskie wiadomości. – W tym roku zapotrzebowanie na dobra inne niż pierwszej potrzeby jeszcze spadnie, a w przypadku dóbr podstawowych klienci będą poszukiwali tańszych produktów. Jest to związane z sytuacją na rynku pracy i słabym wzrostem wynagrodzeń. W efekcie CPI spadnie nawet do 1,5 proc., a PPI może być nawet w deflacji przez znaczną część roku – podkreśla Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.