W kraju otwarto około tysiąca lokali do głosowania.
Głównym pytaniem jest nie tyle, kto utworzy rząd, co jak silną zbuduje koalicję. Przyszły premier będzie musiał stawić czoła nie tylko Iranowi, lecz także kryzysowi gospodarczemu.
O miejsca w Knesecie ubiegają się 32 partie, a przy zaledwie 2-procentowym progu wyborczym realną szansę na wejście do parlamentu ma 13 ugrupowań. Stabilność rządu będzie zależała od liczby głosów oddanych na ugrupowanie Likud-Bejtejnu z Beniaminem Netanjahu na czele.
Ostatnie badania opinii publicznej sugerowały spadek jego popularności. Lewicowa opozycja liczy na słabą koalicję, która utrzyma się u władzy nie dłużej niż dwa lata.
Niestabilna polityka jest poważnym problemem dla Izraela, który stoi w obliczu poważnych wyzwań. W Syrii trwa wojna domowa, Egiptem rządzą islamiści, dialog z Palestyńczykami zamarł, a Iran kontynuuje swój program nuklearny.
Izraelscy ekonomiści przestrzegają też przed nasileniem się kryzysu gospodarczego, który może wywołać ponowne protesty społeczne. Te wszystkie czynniki będą musieli wziąć pod uwagę izraelscy obywatele. Komentatorzy przestrzegają, że wielu spośród 5,5 miliona wyborców może w ogóle nie oddać głosów i po prostu skorzystać z wolnego dnia i pięknej pogody.
Pełne oficjalne wyniki głosowania mają być znane jutro rano.