Największa inwestycja węglowa w Europie jest bliska startu. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie oddalił skargę ClientEarth w sprawie decyzji środowiskowej dla dwóch bloków PGE w elektrowni Opole. – To pozytywny wyrok – powiedział nam Piotr Szymanek, wiceprezes PGE. – Czekamy na to, co zrobi druga strona. Od decyzji przysługuje odwołanie – dodaje.
ClientEarth prawdopodobnie poskarży się do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Teoretycznie ryzyko zatrzymania budowy wciąż jest. Krzysztof Kilian, prezes PGE, da inwestycji zielone światło, dopiero gdy będzie pewność, że już nic jej nie zatrzyma. Ale przedstawiciele firmy są dobrej myśli.
– W praktyce nawet jeśli fundacja pójdzie do NSA, ten będzie miał związane ręce własną decyzją kasacyjną sprzed kilku miesięcy. Wówczas sąd orzekł, że przed rokiem WSA nie miał prawa uchylać decyzji środowiskowej na wniosek ekologów, i nakazał ponowne rozpatrzenie skargi – usłyszeliśmy w PGE.
Co zrobi fundacja? Prawnicy napisali w komunikacie, że wyrok sądu nie zmienia ich negatywnej oceny inwestycji, bo nie gwarantuje ona wystarczającej ochrony ludzi i środowiska. Wyliczyli, że rocznie dwa bloki po 900 MW będą emitować tyle CO2, ile 3 mln aut. Zieloni prawnicy nie składają broni.
Reklama
„Fundacja ClientEarth będzie dążyć do wypełnienia przez nową elektrownię wszystkich wymagań prawa ochrony środowiska (...). Decyzję o dalszych krokach podejmiemy po otrzymaniu odpisu wyroku wraz z uzasadnieniem” – czytamy w komunikacie.
Przygląda się temu rynek kapitałowy i Ministerstwo Skarbu Państwa. Od roku kontrakt za 11,5 mld zł jest w rękach giełdowego konsorcjum firm Rafako, Polimex-Mostostal i Mostostal Warszawa, a w wyniku kryzysu w ratowanie Polimeksu zaangażowała się państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu.
Opolską inwestycję komplikują też pogorszenie sytuacji makroekonomicznej i wywołany kryzysem spadek cen energii. Jednym z największych ryzyk związanych z budowaniem bloków na węgiel kamienny i brunatny (PGE wytwarza z nich ok. 95 proc. swojej energii) jest dziś cena uprawnień do emisji CO2. Na razie kryzys zdusił je do zaledwie 4 euro za tonę. Jednak jeszcze w tym tygodniu w Brukseli odbędzie się głosowanie nad obcięciem nadwyżki limitów, co może wywindować stawki. Ten wzrost byłby niekorzystny dla producentów energii z węgla.
PGE chce uniknąć takiego scenariusza i szuka sojuszników. Jednym z nich może być niemieckie RWE, z którym w styczniu polska firma zawarła porozumienie. Oficjalnie koncerny dopiero ustalają zasady współpracy. Faktycznie jednak celem numer jeden jest utrzymanie opłacalności produkcji energii z węgla. Z tego paliwa RWE wytwarza więcej energii niż wszystkie elektrownie w Polsce razem wzięte.
– Wymuszone kosztowną polityką klimatyczną przejście z energetyki węglowej na gazową będzie kosztować Europejczyków miliardy euro – ostrzega w rozmowie z DGP Paweł Smoleń, od 30 stycznia prezes Euracoal – Europejskiego Stowarzyszenia Węgla Kamiennego i Brunatnego.
Nasz rozmówca wypowiada się w imieniu potężnej organizacji z siedzibą w Brukseli zrzeszającej węglową i energetyczną branżę z 20 europejskich krajów, ale lobbowanie w obronie silnej pozycji węgla jest na rękę PGE, a Smoleń jest wiceprezesem koncernu.
– To firmy o dużej produkcji z gazu lobbują za wysokimi cenami uprawnień do emisji CO2. Działają w imię stymulowania nowych inwestycji i walki ze zmianami klimatycznymi, ale tak naprawdę próbują ratować opłacalność inwestycji – mówi Paweł Smoleń. – Polityka klimatyczna powoduje wzrost kosztów produkcji energii, a więc i cen dla przemysłu. A przecież jest kryzys. Węgiel nie potrzebuje sztucznego wsparcia. Nie możemy się zgodzić na dyskryminację – dodaje szef Euracoal.