Liczy, że do końca 2013 r. lub na początku 2014 r. powiększy bank ziemi o tereny w stolicy Czech. Według Zbigniewa Juroszka, prezesa Atalu, za inwestycją w Pradze przemawia m.in. stabilna sytuacja gospodarcza kraju i dobry dostęp Czechów do kredytów hipotecznych.
– Jedyną wadą rynku są ceny gruntów, zdecydowanie wyższe niż w Warszawie – dodaje szef spółki.
Analitycy przyznają, że rynek nowych mieszkań w Pradze jest jednym ze stabilniejszych i najbardziej dojrzałych w naszej części Europy. Według danych firmy Reas w 2012 r. liczba transakcji wzrosła tam o ok. 20 proc. do ponad 5 tys. lokali. Maximilian Mendel z Reasa ocenia, że w 2013 r. sprzedaż powinna dalej rosnąć, choć raczej nie tak szybko jak w 2012 r. Dodatkowym atutem Pragi jest bardzo silny rynek najmu. – Przyciąga on stabilnych inwestorów, którzy kupują właśnie pod wynajem, a nie czysto spekulacyjnie – mówi Maximilian Mendel.
Ocenia jednak, że wyzwaniem dla polskiego dewelopera może być konieczność wykończenia mieszkania. Wymagany przez prawo standard to między innymi wykończone podłogi, wewnętrzne drzwi, parapety i urządzona łazienka.
Reklama
– Standard czeskiego wykończenia pod klucz odbiega od polskiego i tu widzimy dużą szansę na stworzenie konkurencyjnej oferty – mówi Zbigniew Juroszek, deklarując, że firma przygląda się innym miastom za granicą, a szczególnie interesujący jest Berlin.
Do tej pory nieliczni deweloperzy mieszkaniowi decydowali się na wyjście za granicę. Ostatni raz moda na takie inwestycje zapanowała wśród polskich spółek w czasie ostatniej hossy na rynku nieruchomości. Duże plany miały m.in. JW Construction (JWC) oraz Polnord. Te spółki wybrały jednak kierunek rosyjski. JWC planowało np. budowę pod Moskwą osiedla obejmującego w sumie sześć budynków. Z raportów rocznych spółki z lat 2008–2011 wynika jednak, że powstał jeden ze 158 mieszkaniami. W 2012 r. firma wycofała się z inwestycji, sprzedając udziały w spółce, która projekt realizowała. Z Rosji wycofał się też Polnord, który inwestował w nieruchomości komercyjne i mieszkaniowe. Działał tam przez spółkę zależną, w której miał 50 proc. udziałów. Sprzedał je na przełomie III i IV kw. 2012 r.
Zdaniem analityków spółkom przeszkodził m.in. kryzys na rynku finansowym i ograniczone możliwości finansowe firm, ale jedną z głównych przyczyn była specyfika rosyjskiego rynku.