Parlament nie zgodził się na opodatkowanie bankowych wkładów. Rząd ma już dziś debatować nad alternatywnymi rozwiązaniami. Bo decyzja deputowanych nie rozwiązuje finansowych problemów.

Cypryjscy deputowani odrzucili wczoraj wieczorem złagodzoną wersję podatku od depozytów bankowych. Zgodnie z nią depozyty poniżej 20 tys. euro miały zostać oszczędzone. Wkłady powyżej tej kwoty miały być uszczuplone o 6,75 proc., a powyżej 100 tys. – o 9,9 proc. Jednak i na to nie było zgody – ani jeden poseł nie poparł ustawy, przeciw było 36, a 19 wstrzymało się od głosu.

Wynik głosowania przyjęty został wybuchem entuzjazmu zgromadzonych przed parlamentem ludzi, mimo że unijni ministrowie finansów ostrzegli, iż odrzucenie porozumienia spowoduje upadek dwóch największych cypryjskich banków. Ubocznym skutkiem cypryjskiej decyzji będzie powrót niepewności inwestorów co do losów strefy euro, choć wczoraj amerykańskie giełdy (europejskie były już zamknięte) na głosowanie nie zareagowały. Na razie nikt się nie wypowiadał, co będzie po odrzuceniu warunków.

Tymczasem Europa szuka autora pomysłu podatku od depozytów. Wraz z narastającym napięciem w bankrutującym kraju państwa i instytucje europejskie obrzucają się odpowiedzialnością za feralny pomysł. Po tym, jak wyparły się tego Niemcy i EBC, Komisja Europejska zorganizowała konferencję prasową, na której również przekonywała, że nie ma nic wspólnego z podatkiem. Jej rzecznicy wskazywali winnych w Radzie Europejskiej, czyli wśród przywódców 27 państw.

>>> Polecamy: Bankowe kolosy, które ciągną gospodarkę na dno. Cypr powtarza błędy Islandii

Reklama

Cypryjskie władze twierdzą, że był to warunek postawiony przez Trojkę w zamian za 10 mld euro pożyczki, która miała pomóc Cyprowi uniknąć bankructwa.

– To rząd w Nikozji decyduje, jakie wprowadzić progi. Ważne, by zebrać 5,8 mld euro – skomentował spór członek zarządu EBC Joerg Asmussen.

Także szef niemieckiego ministerstwa finansów Wolfgang Schaeuble oświadczył, że opodatkowanie depozytów nie było pomysłem rządu w Berlinie. – Opodatkowanie wkładów bankowych poniżej 100 tys. euro to policzek dla wspólnego rynku – oburza się na łamach portalu Komisji Europejskiej Sharon Bowles, przewodnicząca Komisji Gospodarczej i Monetarnej Parlamentu Europejskiego. Bowles wskazuje na nową interpretację cypryjskiego zamieszania. Przypomina, że prawo europejskie (Dyrektywa nr 009/14/ WE) zapewnia każdemu obywatelowi UE, że nawet w przypadku bankructwa banku państwo gwarantuje depozyty do wysokości 100 tys. euro.

W przypadku Cypru za pomocą falandyzacji prawa ta zasada została utrącona. Bo w zamian za to, że banki nie zbankrutują, właściciele depozytów mieli się dołożyć do ratowania chorych instytucji finansowych. „Strefa euro na przykładzie Cypru zrobiła sobie pośmiewisko z unijnych dyrektyw i zasad. Nie mamy już równej ochrony dla właścicieli depozytów, a zaufanie w sektorze bankowym dostało mocny cios” – pisze Bowles.

– Decyzja o podatku od depozytów – choć budzi wiele kontrowersji natury etycznej – w gruncie rzeczy jest legalna – komentuje Zsolt Darvas, ekonomista Instytutu Bruegela w Brukseli. Darvas nie zgadza się jednak z interpretacją Bowles. – Nie da się zastosować postanowień dyrektywy w odniesieniu do Cypru. Utrata części pieniędzy nie nastąpiłaby w wyniku bankructwa któregoś z cypryjskich banków, lecz na skutek nowego podatku.

A prawo nie zakazuje suwerenowi opodatkowywania dowolnych rzeczy – komentuje Darvas. – Faktem jest jednak utrata zaufania Europejczyków – dodaje.