Wprowadzone w ostatnich latach programy oszczędnościowe zaczynają zapewniać konkurencyjność potrzebną do przywrócenia wzrostu gospodarczego w państwach pogrążonych w kryzysie zadłużenia.

Za cenę dwukrotnego wzrostu bezrobocia i blisko 10-procentowego spadku w kosztach pracy, w tak zwanych krajach peryferyjnych strefy euro zaczyna odradzać się produkcja i handel. W 2012 roku hiszpański eksport osiągnął rekordową wartość 222,6 mld euro.

“Kraje, które były bardzo niezrównoważone, stopniowo, ale bardzo skutecznie zaczynają te nierównowagi likwidować” powiedział w wywiadzie udzielonym 3 marca były szef Europejskiego Banku Centralnego Jean-Claude Trichet. “W ostatnich latach deficyty na rachunkach obrotów bieżących państw znajdujących się w kłopotach znacznie się zmniejszyły.”

Joachim Fels z banku Morgan Stanley twierdzi, że wzrost produktywności jest powodem do większego optymizmu jeśli chodzi o przetrwanie całej strefy euro. Stanowi także dowód na nieprawdziwość tez ekonomistów takich jak Paul Krugman czy Martin Feldstein, którzy głosili, że zadłużone kraje muszą opuścić strefę euro, by przywrócić konkurencyjność poprzez osłabienie własnej waluty.

Reklama

Rachunek obrotów bieżących

Konkurencyjność danej gospodarki można obserwować poprzez jej rachunek obrotów bieżących, będący najszerszą miarą handlu. W krajach peryferyjnych strefy euro bilans obrotów bieżących ulega w ostatnim czasie wyraźnej poprawie.

Łączny deficyt na rachunku obrotów bieżących Grecji, Irlandii, Włoch i Portugalii zmniejszył się w 2012 roku do wartości 0,6 proc. PKB, podczas gdy jeszcze w 2008 roku jego wartość wynosiła 7 proc. Zgodnie z szacunkami Holgera Schmiedinga z Berenberg Bank w tym roku rachunek bieżący tych państw osiągnie równowagę. Chociaż za część korekty odpowiada spadek importu, grecki eksport do krajów spoza UE zwiększył się pod koniec 2012 roku o 30 proc, zaś włoski odnotował w styczniu poprawę o 13 proc., tłumaczy Schmieding.

Przedsiębiorstwa korzystają ze spadku kosztów - przykładem jest Nissan, japoński producent samochodów, który zapowiedział w lutym, że jego nowy samochód rodzinny będzie produkowany w Barcelonie, gdzie po osiągnięciu porozumienia o wzroście wydajności zamierza zainwestować 130 milionów euro. Z kolei Ford zapowiedział pod koniec ubiegłego roku, że po zamknięciu fabryk w Wielkiej Brytanii i Belgii zwiększy produkcję w swoich zakładach w Walencji. Również Peugeot, zmniejszający zatrudnienie we Francji, planuje zwiększenie produkcji w Hiszpanii i Portugalii.

Z kolei przedsiębiorstwa takie jak Ebay, Google, czy Facebook w przeciągu ostatnich dwóch lat rozwinęły działalność w Irlandii, korzystając z niskiego, wynoszącego 12,5 proc. podatku CIT.

Gdyby nie eksport, europejskie gospodarki radziłyby sobie w ostatnich latach znacznie gorzej. Zgodnie z wyliczeniami Citigroup, od 2008 roku gospodarka Irlandii byłaby o 4 proc. mniejsza, Grecji o 3 proc., zaś Portugalii i Hiszpanii o 2 proc. Tymczasem w latach poprzedzających kryzys gospodarczy wymiana międzynarodowa zamiast do wzrostu przyczyniała się do osłabienia PKB.

Wewnętrzna dewaluacja

Inwestorzy korzystają z procesu zwanego "wewnętrzną dewaluacją", czyli obniżania kosztów - przede wszystkim tych wynikających z wynagrodzeń pracowniczych. Taka strategia to alternatywa wobec dewaluacji waluty i jest rezultatem nacisków Niemiec, które stawiały przeprowadzenie tego procesu jako warunek udzielenia pomocy finansowej zadłużonym państwom. Wewnętrzna dewaluacja krytykowana jest przez niektórych ekonomistów, takich jak Joseph Stiglitz, który połączenie programów oszczędnościowych i wewnętrznej dewaluacji nazywa "toksyczną kombinacją". Noblista wskazuje, że zmniejszanie płac i cen tylko zwiększy długi rządu i gospodarstw domowych.

Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez bank Berenberg i brukselski think tank Lisbon Council, w latach 2009-2012 jednostkowe koszty pracy spadły w Grecji o 10,5 proc., w Irlandii o 10,3 proc., w Hiszpanii o 6 proc., zaś w Portugalii 6,1 proc. W tym czasie w całej strefie euro wystąpił ich średni wzrost o 1,5 proc.

To, co obserwujemy teraz, jest procesem dokładnie dokładnie odwrotnym do tego, który zachodził w pierwszej dekadzie funkcjonowania wspólnej waluty. Wtedy historycznie niskie stopy procentowe ułatwiały zaciąganie kredytów, napędzały wydatki i doprowadziły do pogarszania się bilansu obrotów bieżących.

Skutek uboczny - bezrobocie

Chcąc zapobiec straconej dekadzie narastających długów i wysokiego bezrobocia, rządy państw starają się przełożyć osiągane "zrównoważenie" na wzrost dochodów budżetowych.

Odzyskanie konkurencyjności odbywa się kosztem zabezpieczenia socjalnego pracowników - w Hiszpanii zmniejszone zostały świadczenia socjalne zapewniane pracownikom przez firmy, podniesiono wiek emerytalny, ułatwiono zwalnianie pracowników, a także zmniejszono znaczenie związków zawodowych. W Portugalii ograniczono negocjacje zbiorowe, zmniejszono pracownicze odprawy, a także zawieszono cztery narodowe święta. Grecja obniżyła wynagrodzenia w sektorze publicznym, zmniejszyła pensję minimalną i złagodziła zasady zwolnień. Planuje także sprzedaż wielu kontrolowanych przez państwo firm.

"O ile niższe oprocentowanie obligacji i lepszy bilans obrotów bieżących są ekonomicznie ważne, o tyle nie stanowią dużego komfortu dla osób, które obawiają się utraty pracy, bądź nie mogą znaleźć zatrudnienia." powiedział Herman Van Rompuy w wywiadzie udzielonym 14 marca.

>>> Polecamy: Stratfor: bezrobocie stanie się centralnym problemem politycznym Europy

Bezrobocie w Hiszpanii i Grecji sięgnęło 25 procent, zaś w całej strefie euro od 2009 roku zaledwie dwóch z czternastu szefów rządów zachowało swoje stanowisko. Społeczne niezadowolenie przejawia się wzrostem popularności takich partii jak nacjonalistyczna partia Złoty Świt w Grecji.