W ścisłym finale od wczoraj jest tylko pięć firm: spółka Polskie Koleje Górskie, Lasy Państwowe, Centrum Targowe „Ptak”, fundusz private equity zarządzany przez Investors TFI i przedsiębiorca Tomasz Żarnecki z Nowego Targu. Wypadła spółka inwestycyjna byłego burmistrza Zakopanego Adama Bachledy Curusia.

Ale posłowie PiS zaproponowali zmianę zasad sprzedaży PKL. Według ich pomysłu spółka powinna zostać wykupiona przez Skarb Państwa za pieniądze z Funduszu Kolejowego, a potem przekazana samorządowi województwa małopolskiego. Twierdzą, że przynosząca zyski (9,1 mln zł na czysto w 2011 r.) spółka PKL z kolejką na Kasprowy to dobro narodowe, którego nie można oddać w prywatne ręce. Dziś zapowiada się burzliwa dyskusja na połączonych komisjach infrastruktury i samorządu.

Przeciwnicy pomysłu argumentują, że zadaniem Funduszu Kolejowego jest finansowanie inwestycji kolejowych, a nie kupowanie turystycznej kolejki. Na dodatek oddanie PKL samorządowi małopolskiemu może być niedozwoloną pomocą publiczną. – Skąd samorząd weźmie pieniądze na inwestycje w PKL? Jeśli nie ma zabezpieczonych środków, mieszkańcy Podhala nadal będą wyglądać turystów, którzy wybiorą Włochy czy Francję – mówi Janusz Majcher, burmistrz Zakopanego.
Posłowie PiS zgłosili projekt nowelizacji ustawy o prywatyzacji PKP i o Funduszu Kolejowym. Jeśli im się powiedzie i zmiany zostaną uchwalone przez Sejm, trwający proces prywatyzacyjny trzeba będzie wstrzymać. Ze sprzedaży PKL kolej chce uzyskać 200 mln zł.
Reklama