Londyńska giełda chce zaostrzyć zasady pierwotnych emisji publicznych (IPO) i ograniczyć obecność oligarchów i ich spółek surowcowych. Ale eksperci ostrzegają, by nie wylać dziecka z kąpielą: Londyńskie City może stracić zbyt wiele debiutów.

W ciągu minionej dekady Londyn stał się drugim domem dla surowcowych miliarderów, przyciągając oligarchów dzięki swej stabilności oraz z powodu elastyczności prawa podatkowego.

W ślad za oligarchami przyszły ich spółki, a właściwie surowcowe imperia, takie jak Eurasian Natural Resources Corp. z Kazachstanu czy Essar Energy z Indii. Zadebiutowały one na London Stock Exchange, uzyskując dostęp do wielu inwestorów i akceptację zachodniej giełdy. Debiuty zapewniały jednocześnie stały dochód dla bankierów i prawników brytyjskiej stolicy.

Regulatorzy rynku finansowego na Wyspach mają jednak twardy orzech do zgryzienia. Szereg kontrowersyjnych decyzji podejmowanych w firmach kontrolowanych przez zagranicznych miliarderów dowodzą, że oligarchowie działają tak, jakby były to prywatne, a nie publiczne spółki – twierdzą inwestorzy i analitycy. W odpowiedzi na krytykę regulatorzy proponują ograniczenie władzy dominujących akcjonariuszy, ale postępując ostrożnie, żeby nie dopuścić do exodusu zagranicznych firm, którym londyńskie banki zawdzięczają połowę opłat za pierwotne emisje publiczne.

Rozważa się m.in. obowiązek zatrudniania w kierownictwie firmy niezależnych dyrektorów, którzy powinni być w większości w spółkach, gdzie kontrola spoczywa w rękach dominującego akcjonariusza. Tacy udziałowcy nie mogliby jednak mieć wpływu na codzienne zarządzanie firmą.

Reklama

„Podobne propozycje mogą prowadzić do ograniczenia wątpliwych praktyk w sferze ładu korporacyjnego, ale także zachęcić firmy do wyboru innych lokalizacji, gdzie nie ma wielu reguł dotyczących IPO” – mówi Christopher Laing, dyrektor zarządzający oddziału rynku kapitałowego w gospodarkach wschodzących Deutsche Banku. I dodaje, że alternatywnym kierunkiem dla przeprowadzenia giełdowego debiutu za granicą może równie dobrze być Hongkong, Singapur, Amsterdam czy Frankfurt.

Stawka jest wysoka. Na zagraniczne firmy przypadło w zeszłym roku 65 proc. wartości debiutów szacowanych na 8,1 mld dolarów. Dla banków inwestycyjnych IPO stanowią najbardziej lukratywny biznes. W 2012 roku z tytułu opłat za debiuty giełdowe banki w Londynie zarobiły 153,6 mln dolarów.

Brytyjski nadzór finansowy w komunikacie ogłaszającym propozycje kontroli tego rodzaju spółek stwierdził, że chociaż reformy są obecnie konieczne, rozwiązania nie mogą być na tyle surowe, by zahamować napływ debitów. Regulator proponuje na przykład utrzymanie bez zmian dotychczasowego obowiązku wprowadzenia do wolnego obrotu minimum 25 proc. akcji kandydata na giełdę. Inwestorzy-aktywiści domagają się tymczasem co najmniej 50 proc. akcji w wolnym obrocie w charakterze buforu wobec dominującego akcjonariusza.