Jest to i tak znacznie mniej niż w najciężej dotkniętych recesją krajach południa Europy, ale rzecznik Narodowego Urzędu Statystycznego powiedział, że okres malejącego bezrobocia w Wielkiej Brytanii "jak się wydaje dobiegł końca".

>>> Czytaj też: Coraz mniej umów o pracę? To mit

Od 2009 roku brytyjska gospodarka przeszła już dwa okresy recesji i bezrobocie tkwi na tym samym poziomie co na początku kryzysu. Liczba osób bez pracy, która przez cały ubiegły rok stopniowo malała, teraz wzrosła znów o 15 tysięcy.

Rząd pociesza się, że spadła wśród młodych ludzi do 24 roku życia, ale w tej grupie bezrobocie jest szczególnie wysokie - co piąta młoda osoba w Wielkiej Brytanii nie może znaleźć zajęcia. Dzieje się tak pomimo, że liczba nieobsadzonych miejsc pracy jest najwyższa od 5 lat.

Reklama

Płace w zeszłym roku rosły siedem razy wolniej niż inflacja. Oznacza to faktyczny spadek zarobków - i to już od wielu lat. Czego brytyjskie statystyki nie ujmują, to liczby miejsc pracy zajmowanych przez imigrantów, w tym z Polski. Ta sytuacja nie przekłada się jednak na wzrost poparcia dla skrajnej prawicy, a popularność umiarkowanie antyimigracyjnej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa to raczej wynik ogólnego braku zaufania do tradycyjnych ugrupowań politycznych.