Chiński premier Li Keqiang powiedział ostatnio, że stosunki pomiędzy Indiami a Chinami będą najważniejszymi dwustronnymi relacjami w XXI wieku. Obydwa kraje nadal dzieli wiele kwestii, ale w przyszłości łączyć będzie coraz więcej – przede wszystkim handel, który w ubiegłym roku miał wartość 66,5 mld dolarów.

Politycy z obydwu państw chcą, by wymiana handlowa między krajami, w których mieszka łącznie jedna trzecia ludności świata, wzrosła w 2015 roku do 100 mld dolarów. To o 50 proc. więcej niż obecnie, ale i tak znacznie mniej niż ponad 500 mld dolarów wymiany handlowej między Państwem Środka a Unią Europejską. Postawiony cel jest jednak bardzo ambitny – zwłaszcza w obliczu ostatnich tendencji.

Wymiana handlowa pomiędzy tymi krajami zmniejszyła się w 2012 r. o ponad 10 proc., a główną przyczyną był rekordowy spadek indyjskiego eksportu do Chin – skurczył się on aż o 19,6 proc.

Zgodnie z danymi chińskiego Głównego Urzędu Celnego, w pierwszych czterech miesiącach tego roku wymiana handlowa zmniejszyła się o 6,2 proc. r/r. Chiński eksport do Indii wzrósł o 3,6 proc., natomiast import spadł w tym czasie aż o 24 proc.

Reklama

Uporczywy deficyt

Dla Indii uporczywym problemem jest wysoki deficyt w wymianie handlowej z Państwem Środka. W 2012 roku wyniósł on aż 29 miliardów dolarów. We wtorek premier Li Keqiang zapewnił, że uzyskiwanie nadwyżki handlowej nigdy nie było celowym działaniem Chin. Zapowiedział także otwarcie chińskiego rynku na indyjskie towary i wyraził przekonanie, że uda się złagodzić nierównowagi handlowe między obydwoma krajami.

Eksperci nie są o tym przekonani. W rozmowie z "China Daily" Hu Shisheng z Chińskiego Instytutu Współczesnych Stosunków Międzynarodowych powiedział, że nierównowaga handlowa jest zakorzeniona w strukturze indyjskiego handlu. Ekspert wyraził przekonanie, że w dającej się przewidzieć przyszłości Indiom nie uda się zlikwidować deficytu w wymianie z Chinami.

Indie uzależnione są od przetworzonych produktów wytwarzanych w Chinach, podczas gdy Pekinowi udało się zdywersyfikować import surowców – głównej kategorii eksportowej Indii. Winny jest też mniejszy popyt w Chinach, spowodowany wolniejszym wzrostem gospodarczym i 'studzeniem' rynku nieruchomości.

Jak wskazują niektórzy ekonomiści, indyjskie przedsiębiorstwa nie zdołały przyjąć pracochłonnego modelu produkcji na wielką skalę, i to pomimo niższych niż w Chinach kosztów pracy. To z kolei odbiera wielu firmom międzynarodową konkurencyjność.

Na początku maja Wang Shouwen, dyrektor Departamentu Handlu Zagranicznego chińskiego ministerstwa handlu powiedział, że gospodarki Indii i Chin są w znacznym stopniu komplementarne, a w przyszłości handel między obydwoma państwami będzie większy niż ten pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi.

Zanim to nastąpi Pekin i Delhi będą musiały pokonać szereg wyzwań. Ale nie ma wątpliwości, że kontakty dwóch azjatyckich gigantów będą coraz bardziej intensywne. Bo chociaż w ubiegłym roku wymiana handlowa była mniejsza niż w czasie szczytu z 2011 roku, to w dalszym ciągu jest ponad trzydziestokrotnie większa niż jeszcze dekadę temu. Wizyta chińskiego premiera w Indiach jest dobrym początkiem ulepszania wzajemnych relacji – zarówno tych politycznych, jak i handlowych.