Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE) przewiduje, że wzrost produkcji ropy naftowej z łupków i piasków bitumicznych w Kanadzie i USA może znacząco wpłynąć na światowy rynek tego surowca.

Zdaniem ekspertów eksploatacja złóż niekonwencjonalnych może mieć w ciągu najbliższych pięciu lat równie duży wpływ na rynek ropy, co obserwowany przez ostatnich piętnaście lat wzrost popytu ze strony Chin.

Według projekcji MAE produkcja ropy naftowej w Ameryce Północnej wzrośnie w latach 2012-2018 o 3,9 mln baryłek dziennie i będzie odpowiadała za 65 proc. całkowitego wzrostu produkcji ropy poza krajami OPEC.

MAE szacuje, że w przypadku podtrzymania obecnych tendencji Stany Zjednoczone mogłyby już w 2030 roku stać się eksporterem ropy. W takim scenariuszu podaż ropy będzie rosła szybciej od zapotrzebowania, co przełoży się na spadki cen tego surowca.

Reklama

W przypadku ziszczenia się scenariusza Międzynarodowej Agencji Energetycznej zmiany na rynku ropy mogą zagrozić pozycji dotychczasowych liderów eksportu tego surowca: Rosji i państw zrzeszonych w kartelu OPEC. Dotychczasowi hegemoni stracą swój dominujący wpływ na rynek ropy, a niższe ceny surowca mogą utrudnić zbilansowanie ich budżetów.

Polityczne reperkusje

Uniezależnienie się Stanów Zjednoczonych od zagranicznych dostaw gazu (USA wkrótce staną się jego eksporterem), a w przyszłości od ropy naftowej, mogą przyczynić się do istotnych zmian w krajobrazie politycznym.

Jak zauważają eksperci Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, przekształcenie się USA w eksportera surowców może wpłynąć na politykę tego kraju wobec regionów zasobnych w węglowodory.

PISM ocenia, że rejon Bliskiego Wschodu nie straci szybko na znaczeniu ze względu na zaangażowanie amerykańskich koncernów energetycznych oraz strategiczną rolę bliskowschodnich rezerw. Tym niemniej zmianie mogą ulec priorytety Waszyngtonu, który w inny sposób może zacząć rozkładać akcenty w polityce zagranicznej. USA mogą stracić motywację do zapewniania gwarancji swobodnego tranzytu ropy z Zatoki Perskiej i Zatoki Gwinejskiej, a to – jak zauważa PISM – stwarza pytanie o to, kto zastąpi je w tej roli.

Stracić może także Rosja – jej sektor energetyczny potrzebuje dużych nakładów inwestycyjnych, a wzrost wydobycia surowców w innych regionach świata zmniejsza atrakcyjność rosyjskich złóż. Z kolei dywersyfikacja dostaw surowców do krajów Europy Środkowo-Wschodniej zagrozi monopolistycznej pozycji rosyjskich koncernów na tym obszarze. Dla Polski to szansa – zwiększona podaż surowców na międzynarodowych rynkach zwiększa szanse na wynegocjowanie korzystniejszych kontraktów z obecnymi dostawcami, a także stwarza możliwość pozyskania nowych źródeł ropy naftowej i gazu.