Od 2008 roku PKB Grecji zmniejszył się o ponad jedną piątą, a jeśli sprawdzą się prognozy ekonomistów, w ciągu 7 lat do końca 2013 roku skurczy się o 25 proc. To katastrofa, której nie doświadczył żaden bogaty kraj od czasu Wielkiej Depresji.

Na greckiej tragedii można jednak zarobić. Ci, którzy w lipcu ubiegłego roku zainwestowani w 30-letnie greckie obligacje skarbowe (tak jak fundusz hedgingowy Dana Loeba Third Point), pomnożyli swoje pieniądze 4-krotnie. Z kolei wartość greckich akcji w ciągu ostatnich 12 miesięcy wzrosła 2-krotnie.

>>> Czytaj też: Tajny raport MFW: Fundusz popełnił poważne błędy w procesie bailoutu Grecji

Czy to zatem oznacza, że szansa na wstrzelenie się w okres najlepszych okazji inwestycyjnych już minęła? Kursy greckich akcji wciąż są o około 80 proc. niższe niż podczas szczytu z 2007 roku. Jeśli nastąpi tzw. Greekovery, greckie papiery wartościowe będą mieć olbrzymi potencjał aprecjacyjny. Pytanie, czy gospodarka Hellady jest gotowa stanąć na nogi?

Reklama

Mocne argumenty na poparcie tezy o greckim ożywieniu zostały przedstawione 5. czerwca podczas Greckiego Forum Inwestycyjnego w Nowym Jorku. Po pierwsze, zacieśnianie polityki fiskalnej, które tak bardzo wpłynęło na recesję, skończy się zapewne w przyszłym roku. Jak podkreślał Christos Staikouras, wiceminister finansów Grecji, było to największa i najszybsza konsolidacja budżetowa, jaką kiedykolwiek przeprowadzono: od 2009 r. wydatki rządowe spadły o 21 proc. Ostatnie prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) przewidują, że do 2014 roku Grecja będzie miała w budżecie największą nadwyżkę strukturalną ze wszystkich krajów rozwiniętych.

Po drugie, grecki rząd podjął walkę ze strukturalnymi nierównościami, które nękały państwo. Zdaniem OECD, żaden inny bogaty kraj nie przeprowadził w ciągu ostatnich kilku lat tak wielu znaczących reform, jak Grecja. Bank Światowy sklasyfikował Grecję na 8. pozycji wśród państw, które poczyniły największe postępy pod względem ilości reform oraz awansu w rankingu „Doing Business” w latach 2011-2012. (Polska znalazła się na pierwszy miejscu).

Grecki rynek pracy jest w tej chwili najbardziej elastyczny w całej strefie euro. Oczywistą przyczyną tego jest fakt, że odsetek greckich pracowników zatrudnionych na niepełnym etacie podwoił się z 17 proc. w 2009 roku do 35 proc. obecnie. I choć bezrobocie i cięcia płac zrujnowały wielu Greków, wpłynęły jednocześnie na zwiększenie konkurencyjności Grecji względem innym państw. Zdaniem Michael Massourakis, starszego ekonomisty z greckiego Alpha Bank, koszty pracy w Grecji spadły od 2009 roku o 24 proc. w stosunku do kosztów pracy w Niemczech. Deficyt na rachunku obrotów bieżących W Grecji skurczył się w tym czasie z ponad 15 proc. PKB do 3,4 proc.

>>> Czytaj też: Wymarzone miejsca do pracy: zobacz ranking najatrakcyjniejszych krajów

Trzeba mieć nadzieję, że wszystkie te zmiany przyciągną biznes, a nowe inwestycje zrównoważą cięcia w wydatkach rządowych i spadek konsumpcji wewnętrznej. Tu pojawia się jednak kolejne pytanie: jakie będzie źródło finansowania tych nowych inwestycji?

Jak twierdzi Massourakis, Grecji “nie pomoże żadne ożywienie, dopóki na rynek nie powróci płynność”. Ryzyko wyjścia Grecji ze strefy euro jest coraz mniejsze, a to sprawia, że firmom jest nieco łatwiej pozyskać finansowanie. W najgorszej sytuacji wciąż jednak znajdują się małe przedsiębiorstwa, które w największym stopniu wpływają na grecką gospodarkę.

Dobrą wiadomością jest to, że greckie banki powoli wychodzą na prostą. Instytucje finansowe zostały przez „trojkę” dokapitalizowane kwotą 50 mld euro w ramach rekompensaty za zeszłoroczną redukcję długi Grecji. Europejski Bank Centralny zapewnił jednocześnie, że pracuje nad rozwiązaniami, które pomogą przenieść operacje płynnościowe EBC na małe firmy.

Massourakis uważa, że kapitał wróci do Grecji i sfinansuje ekspansję, gdy tylko ludzie utwierdzą się w przekonaniu, że Grecja została naprawiona. Depozyty bankowe już przestały odpływać z Grecji, choć wciąż ich wartość jest o jedną trzecią niższa niż podczas szczytu.

W tym samym czasie mierzony przez Komisję Europejską wskaźnik nastrojów w gospodarce w Grecji wystrzelił w górę. Po raz pierwszy od wielu lat, Grecy są większymi optymistami niż cała strefa euro. W odpowiedzi na to, fundusze hedgingowe i fundusze private equity zaczęły wykupywać greckie firmy, a kilka dużych międzynarodowych koncernów zdecydowało się na pokaźne inwestycje w Grecji. Robert van Peppalendam, szef Procter & Gamble na rynek grecki, powiedział, że jego firma otworzyła właśnie centrum badawcze w centrum Aten. Wszystko z powodu taniej i dobrze wyedukowanej siły roboczej. John Frasca z działu logistyki Hewlett-Packard, przyznał z kolei, że zmodernizowany niedawno port w Pireusie jest doskonałym centrum przeładunkowym dla dostaw sprzętów elektronicznych z Chin. Ujawnił także, że HP jest zainteresowane rozpoczęciem montażu swoich produktów w fabrykach w okolicach Pireusu, a po otrzymaniu niezbędnych komponentów z Chin i Turcji, eksportowaniem ich stamtąd do reszty Europy.

Daniele Antonucci, ekonomista Morgan Stanley, twierdzi, że PKB Grecji może zacząć rosnąć w tempie 2,8 proc. rocznie od 2015 roku i kontynuować tą ścieżkę wzrostu. Co prawda, będzie to tempo większe, niż średnia dla reszty Europy, nie ma jednak szans, by PKB Grecji powróciło do poziomu z 2007 roku przed 2020 rokiem.

>>> Czytaj też: Grecka szklanka już do połowy pełna? Co zrobiły Ateny, by poprawić swoją sytuację