Najbardziej dramatyczne dane przedstawiła agencja ratingowa Fitch. Dolną granicę reprezentują wnioski ekspertów z Instytutu Niemieckiej Gospodarki w Kolonii. I nie chodzi tu jedynie o zniszczenia wywołane bezpośrednio przez falę powodziową w dorzeczach Dunaju, Łaby i Renu, koszty ewakuacji dziesiątek tysięcy ludzi i unieruchomionej żeglugi rzecznej. Wiele przedsiębiorstw w obawie przed zalaniem wstrzymało produkcję. Wśród nich fabryka Volkswagena w Zwickau i zakład Suzuki w węgierskim Ostrzyhomiu.
A trzeba też uwzględnić koszty odszkodowań, które Fitch ocenił w sumie nawet na 3 mld euro. Pierwsze firmy ubezpieczeniowe zaczynają publikować własne szacunki. Vienna Insurance Group (VIG) mówi o 40–45 mln euro, kwocie dwukrotnie wyższej niż po powodzi w 2002 r. W ubiegłym tygodniu analitycy Nomury podali swoje przewidywania: według nich VIG miałaby wydać na odszkodowania 40 mln euro, Allianz – 500 mln, Generali – 150 mln, a Uniqa – 15 mln. Większość wymienionych spółek jest w trakcie wyliczania strat.
Jeśli spełnią się najbardziej dramatyczne przewidywania, tegoroczna powódź będzie siedmiokrotnie bardziej kosztowna ekonomicznie niż wielka woda z 2002 r. A to jedynie straty w RFN. Fala powodziowa na Dunaju podniosła do historycznego rekordu poziom wody w kolejnych miastach: Wiedniu, Bratysławie i Budapeszcie. Austriacy, Czesi, Słowacy i Węgrzy nie podali jeszcze własnych szacunków. Wiadomo, że tylko na odbudowę zalanych dróg rząd w Pradze będzie musiał wydać 2 mld koron (330 mln zł).
Reklama