Spowodowały to doskonale warunki atmosferyczne. Włoskie władze obawiają się, że na wyspie Lampedusa, która jest najdalej na południe wysuniętym przyczółkiem tego kraju, mógłby powtórzyć się kryzys humanitarny z 2011 roku.

Dwa lata temu na niewielkiej wyspie leżącej bliżej Afryki niż Włoch wylądowało w ciągu kilku miesięcy prawie 45 tysięcy nielegalnych imigrantów, głównie z Tunezji. Warunki, jakie panowały wtedy na Lampedusie, urągały wszelkim normom higieny i bezpieczeństwa publicznego.

Nic podobnego nie ma miejsca obecnie. W ciągu 48 godzin, na pokładzie niewielkich jednostek morskich a nawet pontonów, dotarło do Lampedusy ponad tysiąc osób. Tamtejszy ośrodek dla uchodźców ma tylko 300 miejsc i ci, którzy się w nim nie mieszczą, zostaną przewiezieni na Sycylię. Jak kiedyś, powtarzają się opowieści o śmiertelnych ofiarach żeglugi. Pochodzą od samych uchodźców i nie wiadomo, na ile są wiarygodne. W 2011 życie w wodach Cieśniny Sycylijskiej stracić miało dwa tysiące osób.