Za kilka miesięcy pacjenci będą objęci dyrektywą transgraniczną. Będzie swoboda w leczeniu się za granicą?
Ta dyrektywa to de facto kodyfikacja praw, które pacjenci nabyli wskutek orzeczeń trybunału europejskiego. Komisja wielokrotnie stawała przed problemem, co z takimi orzeczeniami robić.
Nie wszystkie państwa są zachwycone.
Każdy kraj reprezentował inny system ochrony zdrowia i wśród tych 28 systemów trzeba było znaleźć taki, który by pasował do wszystkich. Rozmowy teraz dotyczą szczegółów, bo od 25 października nowe prawo ma obowiązywać.
Reklama
Do prywatnego polskiego lekarza za pieniądze NFZ Polak nie pójdzie dzięki tej dyrektywie. Co właściwie nowe prawo umożliwia?
Może pojechać do innego kraju na leczenie, które ma zagwarantowane w Polsce, i potem ubiegać się o zwrot pieniędzy od ubezpieczyciela. W przypadku Polski to NFZ. Zwróci on tyle pieniędzy, ile płaci za dane leczenie w kraju. Ale reguły pozostaną takie same: jeżeli w Polsce pacjent musi mieć skierowanie do specjalisty, to aby wyjechać za granicę, też będzie musiał je mieć.

>>> Czytaj także: NFZ zwróci nam pieniądze za leczenie za granicą

To brzmi ładnie. Jednak już wiadomo, że Ministerstwo Zdrowia, które protestowało przeciw dyrektywie, teraz będzie chciało jak najbardziej ograniczyć dostęp do takich wyjazdów zagranicznych. Niemal na wszystko potrzebna będzie zgoda funduszu. A ten zawsze może odmówić.
W dyrektywie określiliśmy, że zgodę trzeba będzie uzyskać na leczenie szpitalne, ale w reszcie świadczeń nie ma obowiązku wprowadzania zgód.
Jednak jest taka możliwość. Wystarczy, by państwo uznało, że usługa jest kosztochłonna, i na to też można wprowadzić promesy.
Można, a nie trzeba. Każdy kraj to rozwiązuje inaczej.
Co o znaczy kosztochłonne?
Nad tym też długo dyskutowaliśmy. Bo trudno znaleźć odpowiedź, jaka jest cena danego świadczenia. Nie tylko różnią się w zależności od kraju, lecz także i wewnątrz niego. W Polsce jest np. jeden publiczny ubezpieczyciel. Ale są kraje z wieloma. Mogą oni różnie wyceniać usługi. Inaczej wyceniają swoje usługi prywatne placówki, które rządzą się zasadami rynkowymi.
Można uznać, że i wizyta za 100 zł jest kosztochłonna i rozwala budżet. I na przykład obwarować zgodami wizyty u specjalistów.
Teoretycznie można tak zrobić. Ale trudno potem będzie to obronić podczas dyskusji w Komisji. Bo trudno by było znaleźć argumenty, że wizyta u specjalisty jest kosztochłonna. System autoryzacji zgody na leczenie powinien być sprawiedliwy i proporcjonalny. Nie można w pełni dowolnie o tym stanowić.
Czy będzie można się gdzieś odwołać, jeżeli pacjent uzna, że niesłusznie odmówiono mu zgody na wyjazd?
Żadna nowa instytucja nie powstanie. Czyli ta sama ścieżka, co zawsze: sąd krajowy, a potem europejski.

>>> Polecamy: Polska w Unii Europejskiej: to tylko regulacje prawne, czy już poddaństwo?