W jakiej kondycji finansowej jest Katowicki Holding Węglowy?
Sytuacja nie jest najgorsza.
Po pięciu miesiącach strata netto wyniosła 80 mln zł.
To wynik lepszy o 60 mln zł od założonego w planie techniczno-ekonomicznym. Spłacamy wszystkie zobowiązania, zarówno publicznoprawne, jak i te wynikające z umów z dostawcami. Nasz wskaźnik rotacji zobowiązań to dziś 54 dni, czyli o sześć dni krócej niż na koniec 2012 r. Należności sporne wynoszą zaledwie 7 mln zł. Od trzech lat konstruujemy plan ekonomiczno-techniczny zgodnie z warunkami rynkowymi. Pierwsze półrocze zawsze jest ciężkie, bo zamówienia z energetyki są niższe. Wtedy także więcej inwestujemy. Sytuacja odwraca się w drugim półroczu, kiedy intensyfikujemy wydobycie. Zysk netto na koniec roku ma wynieść ok. 42 mln zł.
Reklama
W jaki sposób chce pan obronić taki wynik, gdy cena węgla na świecie spada, importerzy naciskają, energetyka nie chce od was kupować po 12 zł za GJ, a zapotrzebowanie na energię maleje?
Wynik, o którym mówię, uwzględnia wszystkie zagrożenia rynkowe. Zakładamy spadek ceny zbytu naszego węgla o 3 proc., ale intensywnie tniemy koszty. W tym roku o ponad 208 mln zł. W skali holdingu to 6,7 proc.
Ale płace wzrosną.
Nieznacznie, bo w porównaniu z 2012 r. o 2,7 proc. Z okazji 20-lecia spółki do 14 lipca wypłacimy każdemu pracownikowi po 1 tys. zł.
Energetyka naciska na obniżkę stawek za węgiel. Spadek cen na światowych rynkach do 90 dol. za tonę sprzyja ostrym negocjacjom.
W tym roku mamy zakontraktowane 95 proc. produkcji. Problem negocjacji wróci we wrześniu i październiku. Energetyka zawodowa z pewnością będzie poszukiwać taniego węgla.
Ma mocne argumenty. Dzisiejsze ceny węgla w Polsce były ustalane w czasach, gdy na świecie kosztował on 200 dol. za tonę.
Przy takiej cenie na świecie w Polsce kosztowałby on w okolicach 17 zł za GJ. Kłopoty energetyki biorą się z niskiej ceny energii na rynku hurtowym, która moim zdaniem w głównej mierze odzwierciedla energię wytworzoną z węgla brunatnego, a ten jest tańszy od kamiennego. Ale to przecież tylko wycinek rynku i nie może być wyznacznikiem dla całości. Nie ma racjonalnych przesłanek dla tak niskiej ceny energii w hurcie.
Czy w ciągu najbliższego roku spółka będzie potrzebować inwestora, który zasili ją kapitałem? Informacja DGP o planach mariażu KHW z JSW spotkała się z oficjalnym dementi ze strony Ministerstwa Gospodarki, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest to aktualna koncepcja.
Nie będę się do tego odnosił. Możliwość pozyskania taniego kapitału inwestycyjnego zawsze jest atrakcyjna. A my mamy przed sobą poważne wyzwania. Do 2018 r. musimy wykonać nowy szyb wentylacyjny za ponad 1 md zł. Od przyszłego roku zaczynamy spłacać program obligacji, kwota spłaty kapitału przekroczy 100 mln zł. Dziś obsługujemy tylko koszty finansowe. To wszystko powoduje, że nasze potrzeby kapitałowe są duże. Jeśli środków nie pozyskamy od nowego inwestora, kimkolwiek by on był, będziemy je zabezpieczali z działalności podstawowej, leasingu inwestycyjnego itp.
Nie wierzy pan w giełdę w 2014 r.?
Jest kryzys. Sytuację na rynkach kapitałowych cechuje bardzo ostrożne podejście. Do inwestowania w spółki surowcowe nie zachęca także kurs tych spółek, które już są notowane. W dzisiejszych warunkach inwestor branżowy byłby optymalnym rozwiązaniem, bo zapewniłby stabilny rozwój holdingu. Wiem, że to nie jest lek na całe zło. Przede wszystkim musimy obniżać koszty, restrukturyzować się i dostosowywać do warunków biznesowych.
Średni koszt jednostkowy wydobycia tony węgla kamiennego to w Polsce ok. 300 zł. A w KHW?
Jest o kilka procent wyższy od średniej, co wynika m.in. z potrzeby stosowania podsadzki pod terenami zabudowanymi. Z wysokimi kosztami stałymi i niskimi pokładami, trochę z automatu, musimy prezentować się słabiej. Ale dzięki cięciom na koniec roku zejdziemy poniżej średniej.
Analitycy, próbując wyceniać aktywa KHW, porównują spółkę do Bogdanki, która niedługo zrówna się z wami wielkością wydobycia z trzykrotnie niższym zatrudnieniem. Nie da się tego wytłumaczyć innymi warunkami geologicznymi.
Diametralnie różne warunki to faktycznie niejedyna różnica. – Pierwszą, negatywną, jest wyższy koszt wydobycia. – Drugą, pozytywną, lepsza jakość węgla wydobywanego przez nas. Stąd jego średnia cena jest wyższa od ceny węgla z Bogdanki. Niewątpliwie musimy poprawić wydajność na jednego zatrudnionego. Jej wzrost to cel numer jeden. To może również oznaczać zmniejszanie zatrudnienia. Teraz efektywny czas pracy w niektórych przodkach wynosi 2 godz. 45 min. Ale jestem optymistą. Strona społeczna zaczyna rozumieć, jakie wyzwania stoją przed nami.