Jak wynika z wyliczeń Bloomberga, w ciągu ostatnich dwóch dekad zagraniczni inwestorzy zarabiali na chińskich akcjach średnio 1 proc. rocznie. To jedna szósta tego, co mogliby zyskać inwestując w amerykańskie obligacje skarbowe.
Indeks MSCI China wraz z dywidendami wzrósł o około 14 proc. od czerwca 1993 roku, kiedy to spółka Tsingtao Brewery zadebiutowała na giełdzie w Hongkongu. Spółka ta stała się pierwszą firmą z kontynentu, która sprzedawała akcje serii H międzynarodowym inwestorom. Dla porównania, amerykański indeks Standard & Poor’s 500 przyniósł w tym czasie inwestorom 452 proc. zysku, indeks MSCI Emerging Markets wzrósł o 322 proc., a obligacje skarbowe USA dały nabywcom 86-proc. stopę zwrotu. Spośród 10 indeksów z najbardziej rozwiniętych rynków, jedynie japoński indeks MSCI Japan radził sobie gorzej od chińskiego – spadł bowiem o 1 proc.
Przełom na chińskim rynku kapitałowym rozpoczął się w 1992 roku, kiedy wicepremier Chin Zhu Rongji pozwolił dziewięciu państwowym spółkom sprzedawać akcje na giełdzie w Hongkongu. Pierwszą spółką, która spełniła międzynarodowe standardy rachunkowości i zadebiutowała na rynku giełdowym był browar Tsingtao Brewery. W czasie pierwszego dnia handlu na parkiecie, kurs akcji browaru wzrósł o 29 proc. Pozostałe spółki z grupy „Chińskiej Dziewiątki” weszły na giełdę w ciągu kolejnych 12 miesięcy.
Dzięki przeorientowaniu Chin na gospodarkę rynkową, dochód na mieszkańca w Państwie Środka wystrzelił w górę aż o 1 074 proc., a dynamicznie rozrastające się chińskie spółki zebrały co najmniej 195 mld dol. ze sprzedaży swoich akcji na giełdzie w Hongkongu. Tymczasem zyski zagranicznych inwestorów mniejszościowych, którzy zainwestowali w chińskie akcje 695 mld dol., zupełnie nie odzwierciedlają chińskiego boomu. Inwestorzy skarżą się, że nieustanne obawy o ład korporacyjny w spółkach, konkurencja i interwencja państwa ograniczają ich zwrot z inwestycji.
Teraz gdy Chiny umożliwiają bezprecedensowy dostęp do swojego rynku kapitałowego, perspektywy gospodarcze tego kraju wyraźnie się pogarszają. Prognozy dotyczące wzrostu PKB Państwa Środka są najsłabsze od 23 lat. Zdaniem Nicholas Yeo z funduszu Aberdeen Asset Management, aby móc w takich warunkach podjąć decyzję o zakupie chińskich akcji, ich wyceny chińskich akcji musiałyby spaść jeszcze mocniej.
>>> Czytaj też: Gospodarka Chin: Kto zyska, a kto straci na przemianach w Państwie Środka
“Chiny są doskonałym przykładem tego, że olbrzymi PKB nie oznacza wysokiego zarobku na rynku akcji” – mówi Nicholas Yeo. „Brak jakości pod względem ładu korporacyjnego jest jednym głównych czynników, z powodu których chińskie firmy nie radzą sobie dobrze w długim terminie” – dodaje analityk.
W poniedziałek chińskie biuro statystyczne poinformowało, że PKB Chin wzrósł w drugim kwartale 7,5 proc., a w całym pierwszym półroczu o 7,6 proc. Wynik ten był zgodny z prognozami ekonomistów ankietowanych przez Bloomberga. Zdaniem analityków Goldman Sachs i China International Capital Corp., w całym 2013 roku gospodarka Chin wzrośnie o 7,4 proc. Jeśli te prognozy się spełnią, będzie to najsłabsze tempo rozwoju od 1990 roku.