Istvan Bozo, urodzony w północnych Węgrzech imigrant, decyzję o założeniu własnej restauracji w Londynie podjął po wielokrotnych, nieudanych poszukiwaniach smaku dzieciństwa – wyśmienitych naleśników. Istniejące już restauracje przynosiły jedynie niedosyt i zawód.

W dwa tygodnie udało mu się zdobyć pozwolenia i pożyczkę na otwarcie Crepes-Fun-Tastic. Dzisiaj zdobiony na różowo i zielono salon z naleśnikami położony niedaleko stacji Victoria zatrudnia sześć osób pochodzenia węgierskiego i sprzedaje od 70 do 100 naleśników dziennie.

Jak sam wspomina, taka łatwość założenia własnej działalności nie byłaby możliwa na Węgrzech, gdzie sama rejestracja firmy trwa 15 dni, a zatrudnienie prawnika jest obowiązkowe. W Londynie pożyczka 17 tysięcy funtów została przyznana w dwa dni, oparta na 3,5 tysiąca funtów własnego wkładu. „Praca jest tu znacznie łatwiejsza”- mówi 35-letni Bozo. „Jeśli będziesz pracować ciężko, osiągniesz sukces. W domu niestety nie jest to takie proste. Nawet jeśli jesteś bardzo dobry w tym co robisz, nie obejdzie się bez znajomości” – dodaje.

>>> Czytaj też: Repolonizacja banków: droga do Budapesztu nad Wisłą?

Reklama

Londyn jest od zawsze magnesem przyciągającym przedsiębiorców i poszukujących pracy imigrantów z całego świata. Teraz do Chinatown, tureckich kebabów i indyjskich restauracji curry dołączają przybywający coraz liczniej Węgrzy, których od 2004 roku nie obowiązuje obowiązek wizowy.

Głównym motorem napędowym wyjazdów jest kryzys kraju, który zanotował recesję drugi raz w ciągu ostatnich czterech lat, a od jedenastu lat wskaźnik ufności konsumenckiej (Customer Confidence Index) jest negatywny.

Zsoka Bekefi,32 właścicielka wegetariańskiego bistro, zakładała na Węgrzech swoją restaurację przez trzy miesiące. Samo wykonanie logo z nazwą lokalu i umieszczenie go na budynku wymagało konsultacji z architektami i spotkania z mieszkańcami budynku, aby zdobyć ich pozwolenie. Pozwolenie zostało przyznane po 45 dniach. „Założenie firmy jest obłożone zbyt wieloma regulacjami, które nie są jasne i logiczne” mówi Bekefi. „Otworzenie działalności wymaga sporego kapitału, a fakt wielu opłat administracyjnych czyni je bardzo drogim przedsięwzięciem”.

W procesie otwierania firmy na Węgrzech pośredniczyć musi prawnik, a koszt jego zatrudnienia może wynieść nawet do 440 dolarów. Ponadto opłata rejestracyjna wynosi ponad 200 dolarów. W Wielkiej Brytanii zarejestrowanie spółki zajmuje 48 godzin i kosztuje 15 funtów, bez potrzeby zatrudniania radcy prawnego. Łatwiejsze założenie biznesu w Unii Europejskiej oferuje wg Banku Światowego jedynie Dania. Węgry zajmują 18 na 28 miejsc w tym regionie. Warto dodać, że kolejne - 19 miejsce w tym rankingu zajęła Polska.

37-letnia Rita Cegledi przeprowadziła się do Londynu w 2004 roku. W 2007 otworzyła salon piękności skupiający usługi fryzjerskie, kosmetyczne i manicure. W tej chwili prowadzi już dwa salony, które zatrudniają siedem osób pochodzenia węgierskiego. Jak wspomina, założenie własnego biznesu w Anglii było spacerkiem. „Mogliśmy otworzyć firmę online, a koszty były niskie. Dodatkowo urząd skarbowy zgodził się na okres dziewięciu miesięcy kredytowania podatków, co nie byłoby możliwe na Węgrzech” – wskazuje.

Rząd Węgier próbuje zredukować liczbę obostrzeń administracyjnych. Program „łatwe państwo”, który ma zostać wdrożony od przyszłego roku, przyniesie szereg ułatwień w założeniu własnej działalności. W planach są kolejne cięcia kosztów administracyjnych.

>>> Polecamy: Henryk Domański: Klasa średnia - najbardziej rozwścieczona grupa społeczna

Tymczasem w Londynie Węgrzy budują coraz barwniejszą społeczność. Niedawno powstało pierwsze węgierskie czasopismo o nazwie 6:3. Nazwa przypomina o wyniku meczu w 1953, w którym narodowa drużyna piłkarska Węgier jako pierwsza spoza Wysp Brytyjskich pokonała Anglię na jej własnej ziemi.

Mimo wszystko niektórzy Węgrzy nie widzą swojej przyszłości na Wyspach. Bozo – właściciel restauracji z naleśnikami nie znosi pogody w Londynie, tłumów i ogromnych kosztów utrzymania. Marzy mu się prowadzenie restauracji Crepes Fun-Tastic z widokiem na ocean. Jego planem jest znalezienie lepszej lokalizacji w Londynie, a następnie otworzenie sieci w Dubaju.

„Byłoby świetnie uczynić z Crepes Fun-Tastic franczyzę” – podkreśla. „Pracuję nad tym, mam zamiar rozszerzyć działalność. Chciałbym mieszkać gdzieś, gdzie jest ciepło”.