Powodzenia, moi drodzy. Zachowanie cen to wasz najlepszy przyjaciel, a ono mówi mi, że w ciągu ostatnich 24 godzin nikt tak naprawdę nie chce mieć długich pozycji na dolarze amerykańskim z obawy przed powtórką zeszłej środy. Widzimy zatem aprecjację EUR/USD, AUD/USD, GBP/USD (o tym za chwilę) itd. W najbliższych miesiącach może będziemy mogli spojrzeć na ten konkretny okres jako na punkt zwrotny. Nie zrozumcie mnie źle, rynek nadal jest ogólnie rzecz biorąc zakochany po uszy w „zielonym” i perspektywie jego wzrostów, jednak przekonanie co do tej miłości zaczyna słabnąć. Tak, w dużej mierze można to przypisać mieszanym komunikatom i interpretacjom napływającym z Rezerwy itd., ale tak jak mówiłem, kluczowe znaczenie ma tutaj zachowanie cen. Oszukasz mnie raz, powinieneś się wstydzić. Oszukasz mnie drugi raz, to ja powinienem się wstydzić. I to z grubsza w takim kierunku zmierza rynek.

Jeśli chodzi o GBP/USD, to z protokołu z posiedzenia Bank of England wynika, że jego szef Mark Carney już zaczyna wywierać wpływ, gdyż decyzja przeciwko większemu zakresowi luzowania ilościowego była jednogłośna (9-0); z protokołu wynika raczej preferencja dla jakiegoś mieszanego zestawu działań celem podtrzymania/kontynuowania zwrotu losów gospodarki Wielkiej Brytanii. Rynek zajmujący katastrofalną ilość krótkich pozycji na GBP/USD zapłacił za to, gdy para wystrzeliła w górę, zaliczając górkę tuż poniżej 100-dniowej średniej ruchomej na poziomie 1,5264 (dochodząc do maksimum na 1,5246). Wśród kupujących EUR/GBP w rejonie 0,8650 podawano wiele nazw, ale jak na razie nie udało im się zrobić prawdziwego wyłomu, dzięki czemu po początkowych fajerwerkach GBP/USD mógł osiąść w 30-punktowym przedziale. Między chwilą obecną a wystąpieniem Bena spodziewajcie się, że para ta będzie oscylować mniej więcej w granicach 1,5180 do 1,5250. W okolicach wspomnianej 100-dniowej średniej ruchomej znajdziecie grających na przekór zwyżce, powyżej tego poziomu zlecenia stop. Jednak większość będzie teraz ostrożna i nie będzie łapać tego spadającego noża.

USD/JPY nadal oscyluje w ramach przedziału, a pomijając Bena, kieruje wzrok na niedzielę i wybory parlamentarne. Może to naiwne, ale nadal skłaniam się ku spadkom, chociaż niezaprzeczalny jest fakt, że gwałtowne spadki za każdym razem spotykają się z mocnymi ofertami kupna.

AUD/USD odnotował krótkoterminowy dołek i w tej chwili jego kolejne ruchy zależą bardziej od dolara amerykańskiego, niż od własnych mierników dolara australijskiego. W okolicach 0,9150 czają się kupujący na spadkach, ale może więcej powie nam to, że coraz mniej słyszę o sprzedających ku górze.

Reklama

Ciężko pisać coś bardziej szczegółowego przed dzisiejszym wydarzeniem, związanym z takim ryzykiem... Więc nie będę pisał.

Raczej jak zawsze – kaski włóż i powodzenia.