W ubiegłym tygodniu rząd zapowiedział nowelizację budżetu na 2013 r. Ubytek w dochodach budżetowych został wstępnie (i z pewną nawiązką) oszacowany na 24 mld zł, podczas gdy wydatki zostaną zmniejszone o ok. 8 mld zł. W konsekwencji deficyt budżetu państwa wyniesie ok. 51 mld zł, co oznacza wzrost w stosunku do pierwotnego planu o ok. 1 pkt proc. PKB.
Zapowiedziana przez rząd nowelizacja rodzi dwa pytania. Po pierwsze, czy jest ona narzędziem stymulacji wzrostu gospodarczego (jak przedstawił to minister finansów), czy też hamuje ten wzrost? Odpowiedź na to pytanie ma istotne konsekwencje dla prognozowanej dynamiki PKB w II półroczu br. Po drugie, kto ma rację w sporze o przyczyny nowelizacji: minister finansów czy prezes NBP? O ile minister wskazywał na zbyt restrykcyjną politykę pieniężną jako główny powód nowelizacji, o tyle prezes NBP akcentował zaostrzenie polityki fiskalnej i spowolnienie w strefie euro jako czynniki powodujące znacząco niższe, niż oczekiwano, wykonanie dochodów budżetowych.
Trudno zgodzić się z tezą, że nowelizacja budżetu w kształcie zaproponowanym przez rząd stanowi impuls prowzrostowy. Znaczący spadek dochodów poniżej planu ma bowiem charakter samoistny. Innymi słowy nie jest on efektem zmian parametrów polityki fiskalnej (np. obniżki podatków), ale skutkiem działania automatycznych stabilizatorów. W sytuacji, w której dochody gospodarstw domowych i wyniki finansowe przedsiębiorstw rosną wolniej od oczekiwań, mniej pieniędzy w gospodarce przechodzi przez budżet centralny, a więcej środków zostaje w kieszeniach podatników. Inaczej ma się jednak sprawa z częścią wydatkową budżetu. Tutaj mamy zgłoszoną przez rząd propozycję zredukowania wydatków o ok. 8 mld zł. Gdyby takie działanie nie zostało podjęte, budżet centralny wtłoczyłby do gospodarki ok. 0,5 proc. PKB więcej.
Reklama
Nowelizacja budżetu będzie zatem neutralna dla gospodarki po stronie dochodowej i restrykcyjna po stronie wydatkowej. W konsekwencji oznacza ona strukturalne zacieśnienie polityki fiskalnej. Takie zacieśnienie ma w Polsce miejsce od 2010 r., kiedy to strukturalny deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 8,3 proc. PKB. W kolejnych latach ulegał on szybkiemu zmniejszeniu i w 2013 r., przy uwzględnieniu zapowiedzianej przez rząd nowelizacji, wyniesie on ok. 2,5 proc. PKB. Głębsze niż oczekiwano strukturalne zaostrzenie polityki fiskalnej w 2013 r. będzie skoncentrowane w drugim półroczu. Jego wpływ na wzrost gospodarczy w tym okresie będzie negatywny, ale ze względu na efekty mnożnikowe (kolejne fale spadku popytu wywołane pierwotnym impulsem fiskalnym) wpływ ten będzie również odczuwalny w pierwszym półroczu 2014 r. Nowelizacja budżetu przyhamuje zatem zaznaczające się ożywienie gospodarcze w Polsce. Rośnie więc prawdopodobieństwo, że średnioroczny wzrost PKB w 2013 r. nie przekroczy 1 proc.
Jakie byłyby tegoroczne tempo wzrostu polskiej gospodarki i dochody budżetowe, gdyby polityka pieniężna została szybko i radykalnie rozluźniona w 2012 r. ? Przy założeniu, że w grudniu ub.r. Rada Polityki Pieniężnej zdecydowałaby się na jednorazową obniżkę stóp procentowych o 2,25 pkt proc. (a więc dokładnie o tyle, o ile obniżyła je w okresie listopad 2012 r. – lipiec 2013 r.), zarówno średnioroczne tempo wzrostu PKB w 2013 r., jak i inflacja byłyby wyższe o ok. 0,4 pkt proc., co przełożyłoby się na wzrost dochodów budżetowych o ok. 3 mld zł, a więc ok. 12 proc. faktycznego ubytku w dochodach. Oznacza to, że nawet radykalne rozluźnienie polityki monetarnej, wywierające najsilniejszy wpływ na PKB po 3–4 kwartałach i niosące z sobą zagrożenie dla stabilności systemu finansowego, nie miałoby istotnego wpływu na kształt nowelizacji budżetu.
Głównych źródeł spowolnienia wzrostu gospodarczego trzeba zatem szukać poza obszarem polityki monetarnej. Jego przyczyną jest bez wątpienia dalsze i skądinąd pożądane zaostrzenie polityki fiskalnej. Zgodnie z szacunkami Komisji Europejskiej strukturalny deficyt sektora finansów publicznych w 2013 r. ma być niższy niż w 2012 r. o 0,7 proc. PKB. Można szacować, że taki impuls przyczyni się do obniżenia tempa wzrostu gospodarczego w 2013 r. o ok. 0,3 pkt proc. Drugim źródłem spowolnienia było utrzymujące się silne wyhamowanie wzrostu gospodarczego w strefie euro w 2012 r. i w I kw. 2013 r., które obniży tegoroczną dynamikę PKB w Polsce o ok. 0,7 pkt proc., a więc silniej niż negatywny impuls fiskalny. Warto pamiętać o tym, rozważając meandry zapowiedzianej przez rząd nowelizacji budżetu.
ikona lupy />
Jakub Borowski główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska SA, członek Rady Gospodarczej przy Premierze / Dziennik Gazeta Prawna