Zmienia się klimat w opiniotwórczych kręgach – modne zaczyna być wskazywanie na zalety wysokich podatków i wysokiej aktywności urzędników państwa. Gdyby kilka lat temu rząd rozmontował OFE, wywołałby trzęsienie ziemi – zwłaszcza że wówczas premierem był Jarosław Kaczyński. Dzisiaj zamiana udającego rynkowy system wypłacania emerytur na system po prostu państwowy przeszła praktycznie bez echa.
Nadchodzi zmiana. Dla wielu aktywnych obywatelsko Polaków najważniejszą kwestią wydaje się to, KTO dokona tej zmiany, a nie to, JAKA będzie jej treść. W ten sposób odbieramy sobie prawo do kształtowania Polski. Owszem, dzięki naszemu zaangażowaniu ministrem zostanie albo nie zostanie Antoni Macierewicz, ale już obraz naszego codziennego życia będzie retuszowany w zaciszu gabinetów. A na korytarzach wiodących do tych gabinetów tłoczyć się będą wszyscy ci, którzy w aktywności państwa widzą swoją wielką szansę. Obrońcy elektrowni negatywnie zweryfikowanych przez rynek, ale ponoć potrzebnych. Obrońcy kopalni, uczelni, gazu pod jakąkolwiek postacią, kombinatów, publicznego transportu. I oczywiście obrońcy zagranicznych firm, zawsze gotowych, by ubić interes z rządem. Z rządem, a nie kapryśnym indywidualnym klientem.
Politycy będą obrońcom potrzebni do realizacji swoich partykularnych celów, a obrońcy będą potrzebni politykom, stanowiąc awangardę elektoratu. Jedni i drudzy na swój sposób będą rządzić Polską. My, pasjonaci TVN24 i zaangażowanej prasy, nie będziemy.
Etatyzm i socjaldemokracja nie muszą być śmiertelną chorobą, historia pokazuje przykłady beneficjentów takich rozwiązań. Niestety nadzieja, że Polska stanie się, powiedzmy, Szwecją, jest płonna. Tanie firmy wybrane we wzorowych przetargach wybudowały w Polsce drogie autostrady nie dlatego, że działały w kraju na wskroś uczciwym, w którym „pieniądze publiczne to świętość”. U nas świętością jest załatwianie. Kto tego nie widzi, może z radością oczekiwać wielkiej zmiany.
Reklama
Najpierw trzeba uzdrowić państwo, a dopiero potem dać mu więcej zadań.