Prawdziwe firmy już dziś zapłacą realne pieniądze za doniesienia ze świata wirtualnego. Pierwsze straty odnotowuje gwałtownie rozwijający się sektor usług cloud computing. Według stowarzyszenia firm świadczących takie usługi Cloud Security Alliance (CSA) pod wpływem rewelacji Edwarda Snowdena, który ujawnił skalę inwigilacji internetu, amerykańskie firmy straciły 10 proc. kontraktów z zagranicznymi klientami.
Waszyngtońska Information Technology and Innovation Foundation (ITIF) szacuje z kolei, że na skutek straconych kontraktów w ciągu trzech lat straty mogą wynieść nawet 35 mld dol. Amerykanom niełatwo będzie ich uniknąć, bo doniesienia o programie podsłuchowym PRISM wzbudziły u zagranicznych klientów obawy co do prywatności swoich danych. Ponad połowa respondentów CSA przyznała, że w przyszłości mniej chętnie będzie wybierać amerykańskich dostawców tego typu usług. Już w tej chwili przedstawiciele jednej trzeciej firm przyznają, że klimat dla ich biznesu zmienił się na gorszy. Co ciekawe, tyle samo firm uznało, że rewelacje Snowdena pozostały bez wpływu na warunki prowadzenia działalności.
ITIF szacuje, że wartość globalnych usług w chmurze do 2016 r. podwoi się i osiągnie wartość 287 mld dol. Zdaniem think tanku amerykańskie firmy mają doskonałą pozycję, żeby przejąć większość tego wzrostu. Afera PRISM daje jednak konkurencji poręcznego straszaka. Już w 2011 r. Reinhard Clemens, jeden z szefów Deutsche Telekom, mówił, że europejskie firmy przykładają do prywatności większą wagę niż amerykańskie.
Reklama
Dobitnie ujęła to w ubiegłym miesiącu unijna komisarz ds. agendy cyfrowej Neelie Kroes: – Jeśli europejscy nabywcy usług w chmurze nie mogą ufać rządowi USA, to może nie mogą też ufać tamtejszym dostawcom. Konsekwencje będą miały wartość miliardów dolarów. Na miejscu amerykańskich firm byłabym zła na swój rząd – powiedziała.
John Reavis z CSA mówi z kolei, że większość firm z branży IT chciałaby większej przejrzystości w działaniach amerykańskiego tajnego sądu FISC, mogącego wystawiać nakazy zakładania podsłuchów elektronicznych. Prawie jednogłośnie żądają także możliwości ujawniania większej ilości informacji dotyczących stopnia ich współpracy ze służbami, a także celu, w jakim są wykorzystywane dostarczane przez nich dane. Obecnie prawo zabrania im ujawniania tego typu informacji, stąd też cisza ze strony gigantów IT, takich jak Google, Yahoo! czy Facebook, tuż po ujawnieniu sprawy PRISM.
Na zarzuty te nie pozostaje głuchy prezydent Barack Obama, który w piątek ogłosił plany poważnych zmian w zasadach funkcjonowania aparatu inwigilacji. Zmiany dotknęłyby m.in. wspomniany już sąd FISC, przy którym powołano by rzecznika prywatności, zmieniłby się również sposób mianowania sędziów.

Europa również zamieszana

Nie tylko amerykańskie firmy współpracują posłusznie ze swoim rządem. Rewelacje dotyczące PRISM uruchomiły lawinę publikacji o podobnych systemach funkcjonujących pod auspicjami wywiadów elektronicznych krajów europejskich: Wielkiej Brytanii, Niemiec i Francji. Szczególnie aktywna na tym polu jest brytyjska GCHQ, która ma własny program pod nazwą Tempora. Wywiad elektroniczny Jej Królewskiej Mości jest wpięty m.in. w transatlantyckie kable, co pozwala mu na monitorowanie ruchu pomiędzy obydwoma brzegami oceanu. Zajmuje się tym m.in. należący do GCHQ ośrodek Bude w Kornwalii, współużytkowany z amerykańską NSA. Szczególnie silna reakcja na doniesienia Snowdena miała miejsce w Niemczech. Według tygodnika „Der Spiegel” niemiecki wywiad także współpracuje z NSA, dzieląc się z nią danymi uzyskanymi z informacyjnego hubu we Frankfurcie, przez który przepływa duża część ruchu europejskiego i niemieckiego.