Ponad pół tysiąca osób to armia asystentów polityków, którzy robią niewiele, ale trzeba im sporo płacić.
W marcu 2006 r. w gabinetach politycznych wszystkich resortów pracowało 76 osób, o 10 więcej niż obecnie. W resorcie rolnictwa na wiosnę 2006 r. gabinet polityczny liczył osiem osób (obecnie pięć). W Ministerstwie Środowiska – 11 (dzisiaj również pięć). Bez gabinetu obywało się wówczas za to MSZ. Co ciekawe zresztą, w omawianym 2006 r. interpelację w sprawie liczebności gabinetów składał ówczesny poseł PO Dariusz Lipiński, szczegółowo dopytując się o koszty ich utrzymania i narzekając, że zatrudniają one zbyt dużą liczbę pracowników.
Po dojściu Platformy do władzy idei gabinetów broniła ówczesna sekretarz stanu w kancelarii premiera. – Nie ma obowiązku posiadania gabinetu politycznego, to jest pewien przywilej, z którego członek rządu ma prawo korzystać, ale nie musi. Są ministrowie, którzy mają spore gabinety, i są tacy, którzy właściwie nie mają ich wcale. Zależy to od rodzaju zadań, jakie wykonują – mówiła w 2010 r. Julia Pitera.
Nieco lepiej wygląda sytuacja z biurami – sekretariatami ministrów. Trudno porównywać pod tym względem poszczególne ministerstwa, ponieważ w różnych resortach odpowiednie jednostki organizacyjne dysponują różnym zakresem kompetencji. Można jednak ustalić tendencję. A ta jest zniżkowa. W przypadku kilku resortów stan zatrudnienia w sekretariatach zmalał o ponad 20 proc. W MSZ liczba zatrudnionych spadła w ostatnim czasie z 77 do 55 osób. W MSW – z 70 w ubiegłym do 53 w tym roku. W kilku resortach rekordowym rokiem pod względem liczby utrzymywanych etatów był 2012 r. Najlepszym przykładem jest Ministerstwo Sportu. W gabinecie politycznym pracowały wówczas cztery osoby, dwukrotnie więcej niż w 2011 i 2013 r. Liczebność biura minister Joanny Muchy była większa niż rok wcześniej, jak i również rok później. Biuro prasowe resortu wyjaśnia, że za jednorazowym skokiem liczby pracowników stała konieczność organizacji Euro 2012.
Reklama
Z ogólnego trendu wyłamuje się Ministerstwo Środowiska. Jeszcze w 2011 r. biuru ministra wystarczało 18 pracowników. Obecnie ta liczba wzrosła do 41. – Ten wzrost zatrudnienia był efektem zmian organizacyjnych, które miały miejsce w pierwszej połowie 2012 r. Biuro ministra przejęło wówczas część zadań realizowanych dotychczas przez komórki organizacyjne, które uległy likwidacji, w tym biura prasowego oraz znacznej części departamentu współpracy z zagranicą – mówi DGP rzecznik resortu Paweł Mikusek, dodając jednocześnie, że w skali całego ministerstwa zatrudnienie spadło między 2011 a 2012 r. o 6 proc.
W kilku resortach stan zatrudnienia w sekretariatach zmalał o 20 proc.