David Cameron przekonuje, że to reżim Baszara al-Asada jest odpowiedzialny za atak z użyciem broni chemicznej, choć, jak przyznał, nie ma na to stuprocentowego dowodu. Opozycja jest przeciwna akcji zbrojnej.

Szef brytyjskiego rządu mówił podczas debaty parlamentarnej, że wszystko wskazuje na winę reżimu. Zwracał uwagę na fakt, że opozycja nie ma broni chemicznej, a ma ją reżim, który używał jej wielokrotnie, co potwierdzają dane uzyskane przez wywiadowi. Przypominał też o wstrząsających zdjęciach z miejsca ataku.

Brytyjska opozycja nie chce interwencji w Syrii. Lider Partii Pracy Ed Miliband przekonywał brytyjskich parlamentarzystów, że sprzeciw jego ugrupowania nie dotyczy oceny syryjskiego reżimu. Zapewniał, że wszyscy deputowani potępiają użycie broni chemicznej i działania Baszara al-Asada. Miliband podkreślał, że potrzebne są niezbite dowody na winę reżimu, a inspektorzy ONZ nie zakończyli działań na miejscu ataku chemicznego.

David Cameron mówił, że na razie nie podjęto żadnych decyzji militarnych. Zapewnił, że nie będzie interwencji bez zgody brytyjskiego parlamentu. Zapytany, czy wyśle wojska, jeśli nie będzie jednomyślnej zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ, Cameron odpowiedział, że nie zrobi tego, jeśli sprzeciw w Radzie będzie "przytłaczający".

Reklama

Wcześniej rząd w Londynie informował, że podjęcie działań wojskowych przeciwko Syrii byłoby legalne, nawet jeśli zgody na to nie wyraziłaby Rada Bezpieczeństwa ONZ. Powołano się przy tym na przepisy prawa międzynarodowego.
Zgodnie z nimi, interwencja w Damaszku, związana z użyciem broni chemicznej, byłaby traktowana jako "interwencja humanitarna", na którą nie potrzeba zgody Organizacji Narodów Zjednoczonych. Wielka Brytania ogłosiła, że prawo międzynarodowe daje pozwolenie na podjęcie, w takiej sytuacji, nadzwyczajnych środków.

>>> Czytaj też: Europejscy przywódcy o interwencji w Syrii