Dla Moskwy unia celna to narzędzie odbudowy wpływów gospodarczych na obszarze post-sowieckim.
Po zaakceptowaniu wniosku ormiańskiego prezydenta Serża Sargsjana Armenia zostanie najmniejszą gospodarką struktury integracyjnej. Wartość ekonomiczna nowego kandydata jest zatem niewielka. Deklaracja o chęci dołączenia do unii celnej ma jednak przede wszystkim charakter symboliczny i jest politycznym sukcesem Kremla. Wskazuje bowiem na zacieśnianie więzi państw byłego ZSRR. Nic dziwnego, że Władimir Putin po rozmowie z Sargsjanem wypowiadał się o jego deklaracji w samych superlatywach. – Popieramy tę decyzję. Zrobimy wszystko, by udało się zrealizować te plany – powiedział prezydent Rosji.
Radość jest zrozumiała, zwłaszcza gdy się prześledzi ostatnie poczynania Ukrainy, która mimo coraz silniejszych nacisków Moskwy nie chce słyszeć o wejściu do unii celnej. Kreml niedawno postraszył Kijów wstrzymaniem importu z Ukrainy, gdyby prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi udało się jednak podpisać w listopadzie umowę o stowarzyszeniu i wolnym handlu z UE, która uniemożliwiłaby członkostwo w unii celnej. Tymczasem podobna umowa z UE była do tej pory negocjowana także z przedstawicielami Armenii. Po pokerowym zagraniu Sargsjana perspektywa współpracy z Brukselą mocno się oddaliła. Decyzja ta ograniczy zakres możliwej integracji Armenii z UE.
Reklama