W Wielkiej Brytanii już trzy spośród sześciu wielkich spółek energetycznych znacznie podniosły ceny elektryczności i gazu. Podwyżki sięgają dziesięciu procent i były premier, konserwatysta John Major wystąpił z odważną propozycją redystrybucji ich zysków.

>>> Czytaj też: Energia jądrowa dla Wielkiej Brytanii jest droga

Kiedy podwyżki ogłosiły pierwsze dwie firmy, obecny premier David Cameron oburzył się i poradził konsumentom, żeby zmieniali dostawców. Jednak zaraz potem ceny podniósł trzeci, a czwarty zapowiedział, że wkrótce zrobi to samo. Dalej niż rząd poszedł były premier i kanclerz skarbu z partii konserwatywnej John Major, proponując nałożenie nadzwyczajnego podatku na zyski energetycznych gigantów.

"Jeśli będziemy mieli ciężką zimę, wielu ludzi będzie musiało wybierać między ogrzewaniem a jedzeniem, a to jest nie do przyjęcia. Rząd może być zmuszony udzielić pomocy wielu ludziom w prawdziwych tarapatach, a wówczas kanclerz skarbu miałby pełne prawo odzyskać te pieniądze od firm energetycznych jednorazowym podatkiem, zważywszy na skalę ich zysków i ich nieuzasadnioną naturę" - powiedział.

Reklama

Parlament wezwał sześć największych firm energetycznych kraju do uzasadnienia serii ostatnich podwyżek, jednak rząd zapewniał, że nie przewiduje żadnej formy jednorazowego podatku dla firm energetycznych, podobnie jak dotowania rachunków za energię wśród biednych - podaje brytyjski The Guardian.

Brytyjski rząd skwitował na razie tę propozycję jako "interesującą". Ale komentatorzy podkreślają, że opinie John Majora już kilka razy pojawiły się po jakimś czasie w programie rządu Davida Camerona.