Powstał on z inicjatywy brytyjskiego premiera Davida Camerona i został zaprezentowany w piątek, podczas szczytu Rady UE w Brukseli. Choć nie jest on wiążący dla Komisji Europejskiej, to stanowi kolejny krok w ofensywie prołupkowej.
Przedstawiciele dużych, głównie brytyjskich firm przygotowali zestawienie potencjalnych barier dla rozwoju przedsiębiorczości. Jeden z rozdziałów poświęcony jest w całości gazowi łupkowemu. Według autorów raportu łupki są szansą dla Europy – mogą, tak jak miało to miejsce w USA, poszerzyć niezależność energetyczną, co z kolei może pomóc w ponownym uprzemysłowieniu Unii. Przeszkodą w tym mogą się jednak okazać dodatkowe regulacje. Przedsiębiorcy apelują, aby KE nie mnożyła ich niepotrzebnie.
W spotkaniu zainicjowanym przez Brytyjczyków udział wzięli między innymi premier Polski Donald Tusk, kanclerz Niemiec Angela Merkel i szef Komisji Europejskiej José Manuel Barroso, a także szefowie rządów Estonii, Finlandii, Holandii, Szwecji i Włoch. Obecność Barroso, zdaniem Tuska, dobrze wróży przyszłości przemysłu wydobywczego. – To krok w stronę obrony i promowania gazu łupkowego – mówił na konferencji prasowej szef polskiego rządu. Niemniej jeden z członków delegacji rządowej przyznał w rozmowie z DGP, że Komisja Europejska nie musi uwzględniać raportu w swoich decyzjach. Ale mimo to inicjatywa brytyjska jest ważnym krokiem w kampanii prołupkowej, poza tym dzięki niej Polska przestaje być jedynym, osamotnionym obrońcą łupków na europejskiej arenie. Zdaniem ekspertów koalicja prołupkowa jest nam teraz szczególnie potrzebna. Bo nie dość, że na razie Parlament Europejski opowiada się za obostrzeniem ewentualnej eksploatacji gazu łupkowego bardzo wymagającymi kryteriami proekologicznymi, to jeszcze w tym roku KE ma przedstawić projekt nowego aktu prawnego dotyczącego łupków. Wciąż nie wiadomo, jaką formę prawną on przyjmie – czy będą to dyrektywy, czy rozporządzenia i łupki doczekają się odrębnego dokumentu, czy też zostanie to dołączone do istniejących dyrektyw środowiskowych.
Reklama