Pracownicy banku oraz dwóch firm, które przejął, wiedzieli, że kredyty wchodzące w skład derywatów sprzedawanych klientom nie spełniały kryteriów wewnątrzbankowych, stwierdził amerykański Departament Sprawiedliwości. To nie znaczy, że firma wprowadzała klientów w błąd, zapewnia dyrektor ds. finansowych Marianne Lake.

JPMorgan chciał rozwiązać sprawę w taki sposób, by nie otwierać furtki do pozwów cywilnych.

- Zostawili sobie możliwość, by powiedzieć: „Nie, nie złamaliśmy prawa” – tłumaczy Peter Henning, były prokurator federalny i wykładowca Wayne State University w Detroit. –Przynajmniej przyznali, że były nieprawidłowości, ale na czym dokładnie polegały pozostaje niejasne, a z pewnością mogą się ich wypierać w razie konkretnej sprawy.

Zaprzeczać, zaprzeczać, zaprzeczać

Reklama

Prokurator generalny Eric Schneiderman powiedział wczoraj, że bank przyznał się do „poważnego wprowadzenia opinii publicznej w błąd”. - Nie powiedzieliśmy, że przyznajemy się do poważnego zakłamania faktów – powiedziała Lake wczoraj w czasie konferencji z analitykami. Zapewniła też, że bank nie dopuścił się złamania prawa.

Departament Sprawiedliwości stwierdził, że pracownicy JPMorgan, którzy oceniali kredyty łączone w pakiety i sprzedawane inwestorom, wiedzieli, że niektóre z nich nie spełniały standardów, bo kredytobiorcy mieli zbyt duże zadłużenie w stosunku do dochodów, a czasem brakowało niezbędnych dokumentów. Menedżerowie banku masowo wydawali zezwolenia na włączenie tych kredytów do pakietów.

Mimo że sam Departament Sprawiedliwości nazwał porozumienie „największą ugodą z pojedynczym podmiotem w amerykańskiej historii”, kurs akcji JPMorgan zyskał wczoraj 0,7 proc. do 56,15 dol. Akcje zwyżkowały o 38 proc. w ciągu ostatnich 12 miesięcy, czyli powyżej poziomu indeksu S&P 500, który w tym czasie zyskał 28 proc.

>>> Czytaj również: Bank dla całej rodziny, czyli jak JPMorgan budował interesy w Chinach