Amerykański dziennik pokazał mechanizm, przy pomocy którego JPMorgan Chase zabezpieczał przychylność w najwyższych kręgach władzy w Państwie Środka. Na liście płac największego amerykańskiego banku inwestycyjnego była bowiem Wen Runchun, córka Wena Jiabao, premiera Chin w latach 2003-2013. Bank w latach 2006-2008 wypłacił jej łącznie 1,8 mln USD. Miesięcznie dawało to 75 tys. dolarów. Dla porównania, bankier inwestycyjny w Hong Kongu zarabia przeciętnie 250 tys. USD rocznie.

Pieniądze były przelewane na konto nieznanej szerzej firmy konsultingowej Fullmark Consultants, zarejestrowanej na nazwisko Lily Chang. Tylko wąska grupa wtajemniczonych wiedziała, że Chang to tylko pseudonim, pod którym ukrywała się córka byłego numeru dwa w Państwie Środka. Wydatek bankowi się opłacił, bowiem śledczym udało się dotrzeć do informacji, jakoby Wen zabezpieczyła dla JP Morgan duży kontrakt z państwową firmą China Railway Group, odpowiedzialną za budowę linii kolejowych w Państwie Środka. Bank uczestniczył w procesie wprowadzania firmy na giełdę. Poszlaki wskazują także, że dzięki koneksjom z rodziną premiera JP Morgan udało się zabezpieczyć podobną rolę przy wprowadzaniu na giełdę państwowego potentata w dziedzinie materiałów budowlanych, BBMG.

Postawienie na rodzinę premiera okazało się dla banku wręcz strzałem w dziesiątkę. Oprócz tego, że senior rodu piastował funkcję premiera (miał więc wiele do powiedzenia w przypadku państwowych molochów), to jego małżonka przewodniczyła państwowemu ciału nadzorującemu wydobycie kamieni szlachetnych i diamentów, a mąż córki zasiadał w nadzorze bankowym. Bank przy okazji zajmował się zarządzaniem fortuną rodziny premiera. Między innymi wartymi 2 mld dol. udziałami w Ping An, chińskim gigancie ubezpieczeniowym, które premier i jego najbliżsi utrzymywali przy pomocy skomplikowanej sieci wehikułów inwestycyjnych.

>>> Czytaj też: Chiny wciąż komunistyczne, ale bardziej wolnorynkowe

Większość dzieci chińskich oficjeli posiada przynajmniej jedną zapasową tożsamość celem chronienia własnej prywatności. Pod nazwiskiem Chang córka byłego premiera Chin ukończyła między innymi studia na amerykańskim uniwersytecie Delaware. Pod tym nazwiskiem mieszkała też później, już w trakcie pobytu w Nowym Jorku, w luksusowym apartamentowcu Trump Place, z widokiem na rzekę Hudson. W Wielkim Jabłku przygarnął ją pod swoje skrzydła inny bank inwestycyjny – nieistniejący już Lehman Brothers.

W Stanach toczy się śledztwo w tej sprawie, na razie nie postawiono nikomu zarzutów. Z dokumentów będących w posiadaniu śledczych nie wynika, żeby o powyższych praktykach wiedzieli menedżerowie z centrali w Nowym Jorku. Na razie cała wina spoczywa więc na pracownikach oddziału JPMorgan Chase w Hong Kongu.

Punktem wyjścia do bliższego przyjrzenia się polityce personalnej banku był przypadek zatrudnienia tam córki wysokiego rangą chińskiego urzędnika zajmującego się sprawami kolejowymi oraz syna byłego pracownika nadzoru bankowego, który obecnie jest prezesem państwowej instytucji finansowej. Już wcześniej w ramach wewnętrznego programu Sons and Daughters bank wyszukiwał potomków członków kręgów rządzących celem zatrudnienia.

Dla JPMorgan Chase to kolejny z serii problemów wizerunkowych. Niedawno bank poszedł na ugodę z Departamentem Sprawiedliwości o rekordowej wysokości 13 mld USD w sprawie sprzedaży instrumentów pochodnych pod zabezpieczenie hipotek. Wisi nad nim także sprawa Bernarda Madoffa, którego JPMorgan obsługiwał. Jeśli najnowsze śledztwo doprowadzi do dalszych rewelacji, bankowi może nie pomóc nawet wizerunek jego prezesa Jamiego Dimona, który postrzegany jest jako człowiek, który przeprowadził Wall Street przez kryzys.

>>> Polecamy: KPCh za zwiększaniem roli mechanizmów rynkowych w chińskiej gospodarce

ikona lupy />
Bloomberg