Rynek majątkowy czeka katastrofa, a rynek ubezpieczeń na życie – pogrzeb - twierdzi Franz Fuchs.
– Większość firm nie zdołała odtworzyć swojego portfela po trzech kwartałach i nie ma to związku ze złą kondycją polskiej gospodarki, z przepisami, polityką czy zamożnością społeczeństwa – zaznaczył Fuchs. – Sami jesteśmy winni tej sytuacji – dodał.
Jako przyczyny kryzysu wskazał rozpętanie przez firmy wojny cenowej, aby pozyskać jak największą liczbę klientów. – Rynek w ostatnich latach bardzo się zmienił, weszły nowe firmy, które bardzo szybko przekonały się, że w Polsce tanich ubezpieczeń przez internet nie sprzedadzą – wyjaśnił prezes VIG. – Skupiły się więc wokół multiagencji, oferując im wysokie prowizje – dodał.
Zaznaczył, że niektóre z nich są gotowe zapłacić agentowi do 28 proc. zebranej składki, podczas gdy na Zachodzie, gdzie ubezpieczenia są znacznie droższe niż u nas, standard to 8–12 proc.
Dodatkowo zakłady zaczęły konkurować ceną, obniżając ją – jak zapewniają – tylko dla bezszkodowych klientów. W efekcie jednak średnie ceny polis na rynku spadły o 10–20 proc., podczas gdy wynagrodzenia agentów wzrosły przez 1–2 lata średnio z 15 do 20 proc. W ocenie Fuchsa to nie może się dobrze zakończyć. – Jeśli akcjonariusze szybko się nie przebudzą i nie zweryfikują polityki cenowej, czeka nas katastrofa – zapewnił.
Nie ukrywał, że jego firma też traci rynek, ale stara się nie poddawać presji cenowej konkurencji. – Nasze spółki majątkowe odnotowały ponad 5-proc. spadek składki w porównaniu z sytuacją sprzed roku, a spółki życiowe 48-proc. spadek, tyle tylko, że w tym drugim przypadku było to zaplanowane. Znacznie ograniczyliśmy bowiem portfel polisolokat – wyjaśnił prezes.
Zysk brutto VIG w Polsce po III kw. wyniósł 182,3 mln zł, w porównaniu z 115,2 mln zł rok wcześniej. Zebrana składka to niemal 3,6 mld zł, podczas gdy po III kw. 2012 r. było to 5,3 mld zł.