Bruksela nie zamierza już namawiać władz w Kijowie do podpisania umowy. Unijny komisarz wyjaśnił, że wizyta wicepremiera Ukrainy w Komisji kilka dni temu nie przyniosła przełomu. Podczas kolejnych rozmów telefonicznych Sztefan Fuele nie otrzymał jasnej deklaracji, czy Ukrainie zależy na stowarzyszeniu z Unią.

Potwierdzają się więc przewidywania unijnych dyplomatów. Cierpliwość Brukseli się skończyła i dopiero po zmianie władz na Ukrainie ponowi ona swoją ofertę.

Do podpisania umowy miało dojść pod koniec listopada na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Kilka dni przed spotkaniem ukraińskie władze poinformowały, że podpisów nie złożą i tłumaczyły, że stowarzyszenie z Unią odbije się negatywnie na relacjach gospodarczych z Rosją. Zażądały więc od Brukseli rekompensat finansowych. Unia Europejska nie zgodziła się jednak na dodatkowe wsparcie. Obiecała jedynie pomoc przy wdrażaniu umowy, miliard euro na dostosowanie się do unijnych standardów i wsparcie podczas rozmów z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie pożyczki wynoszącej 15 miliardów dolarów. Ukraina uznała, że ta oferta nie jest satysfakcjonująca.

Ukraina nadal chce rozmawiać

Reklama

Ukraina nadal chce prowadzić rozmowy z Unią Europejską o podpisaniu umowy stowarzyszeniowej - powiedział rzecznik premiera Mykoły Azarowa. Witalij Łukjanienko odniósł się w ten sposób do decyzji Brukseli o zawieszeniu negocjacji z Kijowem w tej sprawie.

"Rząd Ukrainy nastawiony jest na kontynuowanie rozmów z Unią Europejską na temat umowy i wciąż nad tym pracuje" - powiedział rzecznik premiera agencji Interfaks-Ukraina. Dodał, że władze w Kijowie będą się odnosić wyłącznie do oficjalnych oświadczeń przedstawicieli Unii w tej sprawie. "Drzwi do podpisania umowy stowarzyszeniowej dla Ukrainy pozostają otwarte" - mówił Łukjanienko.

Polecamy: Podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE kosztowałoby Ukrainę 156,3 mld euro