Przypomnijmy, że zdaniem ten niezależnej firmy amerykańskiej gospodarce przybyło w grudniu aż 238 tys. etatów. To natychmiast podniosło oczekiwania dotyczące oficjalnego raportu Departamentu Pracy, który poznamy dzisiaj o godz. 14:30. Wprawdzie Reuters nadal podaje medianę ekonomistów na poziomie 196 tys., ale już Bloomberg na podstawie ankiety wśród traderów wskazuje na 225 tys. Oczekiwania, co do lepszego odczytu są jednak duże. Zwłaszcza, że podparte szeregiem cząstkowych danych, jakie poznaliśmy do tej pory. Paradoksalnie jednak w takiej sytuacji łatwo o rozczarowanie. Rynek zdaje się nie wyceniać tego, że sroga zima zaznaczyła się w USA już w końcu grudnia, a przede wszystkim w styczniu, co będzie rzutować na dane, które poznamy 7 lutego. To raczej nie zmieni tego, że FED będzie redukował QE3 o 10 mld USD na każdym posiedzeniu, ale w krótkim okresie może zaważyć w notowaniach dolara – zwracałem na to uwagę już wczoraj.

Wydarzeniem czwartku była konferencja prasowa szefa ECB, o której szeroko pisałem we wczorajszym popołudniowym komentarzu. Dzisiaj rano na uwagę zasługują lepsze dane nt. produkcji przemysłowej w Hiszpanii (wzrost w listopadzie o 2,7 proc. r/r), co nadal wspiera kupujących tamtejszy dług. Zresztą hossa na hiszpańskich i włoskich obligacjach to jeden z argumentów za tym, aby przecena wspólnej waluty nie była zbyt głęboka.

O godz. 10:30 poznaliśmy ważne dane z Wielkiej Brytanii. Wczoraj GBP/USD ustanowił szczyt w korekcie rozpoczętej 6 stycznia z okolic 1,6336. Wypadł on w rejonie 1,6496 – chwilę po publikacji komunikatu Banku Anglii o godz. 13:00, który zgodnie z oczekiwaniami nie zmienił parametrów polityki pieniężnej. Tymczasem dzisiejsze dane nt. dynamiki produkcji przemysłowej, która wzrosła w listopadzie jedynie o 2,5 proc. r/r wobec 3,2 proc. r/r odnotowanych w październiku, to mocny sygnał świadczący o tym, że rynek miał nadmierne oczekiwania, co do pozytywnego rozwoju w tamtejszej gospodarce i tym samym posunięć Banku Anglii. Swoisty zimny prysznic może dać pretekst do większej korekty ruchu wzrostowego z ostatnich miesięcy.

Zerknijmy na wykres tygodniowy. Kluczowa strefa wsparcia to 1,6225-60. Jej testowanie jest kwestią przyszłego tygodnia. Jeżeli zostanie złamana, to będziemy mieć mocną tygodniową formację „2B”, mogącą skutkować szybkim ruchem do 1,5860-1,5900.

Reklama

Ujęcie dzienne, a także fakt dzisiejszej publikacji danych z USA o godz. 14:30, każą jednak nieco ograniczyć ten spadkowy zapał. Wyraźna strefa wsparcia przebiega w okolicach 1,6370-90, chociaż nie można wykluczyć chwilowego testu okolic wspominanego już dołka z 6 stycznia na 1,6336. Później niewykluczone, że wrócimy nawet w okolice rannych poziomów na 1,6470. Wymowa takiej świecy nie będzie jednak wiarygodna do zwyżek, co uruchomi właściwy ruch spadkowy w przyszłym tygodniu.

A co na EUR/USD? Częściowo scenariusz na dzisiaj został zaprezentowany już wczoraj. Naruszenie minimum ze środy na 1,3552 nie okazało się zbyt trwałe (1,3547), przez co w kolejnych godzinach byliśmy świadkami odbicia. Dzisiaj nad ranem ustanowiony został szczyt na 1,3619. Kolejne godziny przyniosły jednak cofnięcie poniżej 1,36. To nie dziwi biorąc pod uwagę fakt, że większość uczestników rynku spodziewa się lepszych danych z USA o godz. 14:30. Właściwa wycena nastąpi dopiero po publikacji. Silne wsparcie to okolice 1,3545-55. Być może zobaczymy retest tego poziomu. Jeżeli nie zostanie on złamany, to czekać nas będzie szybki ruch w stronę 1,3645-55, a na początku przyszłego tygodnia nawet 1,37. W szerszym kontekście nie zmieni to jednak faktu, iż na przełomie stycznia i lutego możemy testować rejon 1,33-1,34.