Sprawa w niewiele mniejszym stopniu dotyczy też pozostałych państw skandynawskich.
O ile Dania nie ma problemów z długiem publicznym, który wynosi mniej niż połowę średniej dla UE, to pod względem długu prywatnego jest liderem, i to nie tylko w Europie. Według OECD stosunek zadłużenia gospodarstw domowych do dochodów, którymi rozporządzają, wynosi 321 proc., co jest najwyższym wskaźnikiem na świecie.
– Prędzej czy później stopy procentowe w Danii i reszcie Europy wrócą do bardziej normalnych poziomów. Poziom długu prywatnego w Danii jest niebezpieczny – przekonywał przebywający w Kopenhadze jeden z wicedyrektorów tej organizacji Robert Ford. OECD już pod koniec zeszłego roku zwróciła państwom skandynawskim uwagę na ten problem. – Duński rząd powinien rozważyć ograniczenie tego poziomu bądź zapewnienie, że gospodarstwa domowe nie będą się zadłużały w nieodpowiedzialny sposób. Nie chodzi o to, że mamy konkretny dowód, iż stanie się to problemem, ale pamiętajmy, że kryzys w USA zaczął się od niespłacalnych pożyczek – przypomniał.
Zadłużaniu się Duńczyków sprzyjają bardzo niskie stopy procentowe, które wynoszą obecnie 0,2 proc., czyli są sporo poniżej inflacji, gdyż ta w grudniu zeszłego roku osiągnęła poziom 0,8 proc. To oznacza, że zaciąganie i spłacanie kredytów się opłaca. W zeszłym roku pojawiły się nawet spekulacje, że bank centralny wprowadzi ujemne stopy procentowe. Ale w wraz z wychodzeniem Europy z kryzysu stopy procentowe będą rosnąć, a w ślad za nimi odsetki od kredytów.
Reklama
Duńczycy – ustami szefa banku centralnego i ministra finansów – przekonują jednak, że poziom długów prywatnych nie jest groźny, bo towarzyszą im wysokie oszczędności, w szczególności zgromadzone w funduszach emerytalnych. – Zdecydowana większość duńskich długów została zaciągnięta przez rodziny, które mają wystarczająco mocne podstawy, by poradzić sobie z nagłą zmianą stóp procentowych czy dochodów. Zagrożenie dla stabilności finansowej z tego powodu nie jest poważne w obecnej sytuacji – zapewniał kilka dni temu Lars Rohde, gubernator Narodowego Banku Danii (DNB).
– Zanim ktoś zacznie malować obraz, że sytuacja jest niezdrowa i niestabilna, powinien wziąć pod uwagę, ile oszczędzamy. Są to ogromne kwoty – przekonywał z kolei minister finansów Bjarne Corydon. Według danych DNB na koniec września duńskie gospodarstwa domowe dysponowały oszczędnościami w 2,45 bln koron (1,37 bln zł), co stanowiło prawie 150 proc. PKB kraju.
Jednak te uspokajające głosy nie wszystkich przekonują. Niezależnie od OECD kilka dni temu na wysoki poziom długów prywatnych we wszystkich krajach skandynawskich zwrócił uwagę jeden z najbardziej znanych ekonomistów świata Paul Krugman. Na Islandii stosunek zadłużenia gospodarstw domowych do dochodów wynosi ok. 240 proc., w Norwegii zbliża się do 200 proc., a w Szwecji – do 180 proc. Wszystkim trzem państwom daje to miejsce w ścisłej czołówce na świecie. Rozdzielają je tylko Holandia, która ze wskaźnikiem powyżej 250 proc. jest na drugim miejscu, oraz Irlandia – na czwartym.
Dla porównania według danych Eurostatu średnia dla strefy euro to niespełna 99 proc. Zresztą władze w Oslo i Sztokholmie – mimo dobrej sytuacji gospodarczej obu państw – wcale nie są tak pewne jak duńskie, że problem nie istnieje. Rząd Szwecji i bank centralny tego kraju zapowiedziały nawet, że nie pozwolą, by poziom zadłużenia przekroczył 180 proc., choć nie ujawniły jeszcze, w jaki sposób zamierzają to osiągnąć.
Kopenhaga uspokaja: stać nas na długi, bo mamy oszczędności.

>>> Polecamy: Bloomberg wychwala Polskę. Jesteśmy najlepszym krajem dla biznesu w regionie