Chińskie media państwowe nie obawiają się mówić o zamieszkach na Ukrainie. Od początku grudnia nie krygują się w wyjaśnianiu przyczyn protestów i możliwych konsekwencji dla Ukrainy.

Gwałtowne reformy demokratyczne to droga do chaosu i zamieszek - taka właśnie perspektywa pojawiła się we wstępniaku opublikowanym przez „Global Times” - gazetę pod auspicjami „Dziennika Ludowego” („Renmin Ribao”) – tuby propagandowej partii komunistycznej. W przeciwieństwie do chińskich polityków, którzy wyrażają się niejasno, „Global Times” nie owija w bawełnę i przedstawia opinie, które w założeniu odzwierciedlają zdanie bardziej konfrontacyjnych spośród chińskich oficjeli wojskowych i dyplomatów.

Wspomniany artykuł wstępny nie był konfrontacyjny, ale pouczający dla tych, którzy nie rozumieli, dlaczego media państwowe poświęciły tyle miejsca Ukrainie: „Ogólnie rzecz biorąc, spośród krajów, które nagle przechodzą transformację w kierunku demokracji w stylu zachodnim udaje się to najczęściej krajom niewielkim, homogenicznym etnicznie i religijnie. Natomiast złożone społeczeństwa wieloetniczne i wielowyznaniowe z ogromnym trudem przechodzą taką zmianę.”

Nie trzeba przypominać czytelnikom „Global Times”, że Chiny to kraj duży i wieloetniczny, w którym współistnieje wiele różnych religii. Jednak w razie gdyby nie zauważyli analogii, zostało im to wprost wyjaśnione: „Zamieszki w innych krajach są powtarzającym się ostrzeżeniem, że demokratyczne reformy w Chinach muszą się odbywać stopniowo i musimy uniknąć błędów naszych naiwnych poprzedników. Gdyby Chiny miały szybko przemienić się w demokrację w zachodnim stylu, to jest spore prawdopodobieństwo, że kraj by się rozpadł, a wiele regionów ogarnęłyby zamieszki.”

Reklama

To dobrze znana mantra, powtarzana w mediach do znudzenia w czasie „arabskiej wiosny” w 2011 r., a szczególnie w czasie egipskiego powstania przeciwko rządowi Hosniego Mubaraka. Na przykład w szczytowym momencie powstania w Egipcie „Dziennik Ludowy” opublikował wstępniak pod tytułem „Stabilizacja – właściwa droga dla Egiptu”, w którym napisano: „Upadek Mubaraka i chaos, który po nim zapanował, stanowią przypomnienie, że kula śniegowa przyspiesza i wszystko może się zdarzyć w kraju pozbawionym porządku.” Podobna retoryka pojawiła się także w komentarzach o niedawnych niepokojach społecznych w Tajlandii.

>>> Chiny próbują cenzurować ekonomistów, więc świat będzie wiedział coraz mniej o ich gospodarce. Chyba że państwa G-7 przekonają władze, by przerwały naciski. Ale ma to swoją cenę, pisze William Pesek w felietonie.

Teoretycznie wartość propagandowa gwałtownych starć na tle politycznym, szczególnie jeśli są okupione ludzką krwią i stratami gospodarczymi, jest ogromna. W praktyce jednak skuteczność takiego przekazu zależy od tego, na ile rezonuje w społeczeństwie, czyli na ile zbiega się z jego obecnymi obawami i aspiracjami. Ponieważ nie ma rzetelnych statystycznych danych o opinii publicznej, nie da się tego ocenić.

Z pewnością są miliony Chińczyków,, szczególnie wśród osób po pięćdziesiątce, którzy nie chcieliby powrotu wstrząsów z połowy ubiegłego wieku (głodu, czystek i rewolucji kulturalnej, by wspomnieć tylko najmroczniejsze elementy). W grupie młodych Chińczyków spłacających kredyt hipoteczny również pewnie niewielu znalazłoby się chętnych do zaryzykowania swojego z trudem zdobytego majątku w imię walki z partią, którą wprawdzie uważają za skorumpowaną, ale która przecież doprowadziła do poprawy sytuacji materialnej obywateli w ciągu ostatnich trzech dekad. Krótko mówiąc, uczucia byłyby mieszane.

Na portalu internetowym Tencent przeprowadzono ankietę, pod długim artykułem wyjaśniającym, nawet dość dobrze, przyczyny wstrząsu na Ukrainie. Na pytanie „Czy zapatrujesz się optymistycznie na przyszłość Ukrainy?” tylko 26,8 proc. internautów odpowiedziało „tak”. Może to nie jest najbardziej wiarygodny wskaźnik, ale mniej więcej odzwierciedla odczucia internautów, z których niewielu chciałoby zobaczyć chińską wersję wydarzeń w Kijowie, szczególnie że rezultat jest nadal niepewny.

„Głupotą byłoby wierzyć, że niepokoje społeczne oznaczają zwycięstwo ludu” napisał chiński mikrobloger na Sina Weibo. „Dziesięć lat temu to samo stało się na Ukrainie. Po dziesięciu latach sytuacja wróciła do punktu wyjścia.” Partia Komunistyczna pewnie chętnie by się zgodziła z tą diagnozą.

>>> Chiny prowadzą największy program inwestycyjny w historii. Oto najciekawsze fakty i najpiękniejsze zdjęcia dokumentujące ich historyczny skok cywilizacyjny.