Utrata Krymu i konflikt z Moskwą oznacza dla Ukrainy prawdziwą rewolucję energetyczną. Nie dość, że Kijów będzie zmuszony płacić więcej za rosyjski gaz, to jeszcze utracił dostęp do bogatych złóż błękitnego paliwa w wyłącznej strefie ekonomicznej w okolicach Krymu.

W I kw. 2014 r. Ukraina płaci 285,5 dol. za 1 tys. m sześc. gazu z Rosji. W tej cenie jest jedna zniżka, którą poprzedni prezydent Wiktor Janukowycz otrzymał w zamian za zgodę na przedłużenie o 25 lat okresu stacjonowania rosyjskiej Floty Czarnomorskiej na Krymie oraz druga, uzyskana w ramach pomocy Kremla w walce z Euromajdanem w grudniu 2013 r. W sumie chodzi o 230 dol. za każdy 1 tys. m sześc.

Gazprom ustami prezesa zarządu Aleksieja Millera już zapowiedział, że ze względu na problemy Naftohazu z bieżącym regulowaniem zobowiązań (chodzi o 1,5 mld dol.) druga zniżka od kwietnia wygaśnie.

Z kolei premier Dmitrij Miedwiediew nie wykluczył wypowiedzenia umów charkowskich (flota za gaz), a co za tym idzie – wycofania się także z pierwszej zniżki. Miedwiediew zasugerował nawet, że będzie się domagał… zwrotu korzyści z tego tytułu za lata 2010–2014. To w sumie 11 mld dol.

Reklama

Ukraina oficjalnie godzi się na rezygnację ze zniżki numer dwa. – Nie zamierzamy się z nimi sądzić, będziemy im płacić 387 dol. za 1 tys. m sześc. Jeśli wystawią nam inny rachunek, i tak będziemy płacić 387 dol. Niech sobie idą do sądu – oświadczył wczoraj minister energetyki Jurij Prodan.

Wcześniej premier Arsenij Jaceniuk oceniał, że liczy się z tym, iż Gazprom zażąda w II kw. nawet 500 dol. Dlatego Kijów już teraz rozgląda się za alternatywą. Najłatwiej jest wrócić do kupowania rosyjskiego gazu od zachodnich partnerów w ramach rewersu. Taki model pozyskiwania surowca Ukraina z powodzeniem stosowała w ubiegłym roku, dopóki Janukowycz z niego nie zrezygnował.

Na razie rząd Jaceniuka porozumiał się w sprawie odnowienia rewersu ze Słowacją. Władze w Bratysławie podkreślają jednak, że nie ma mowy o jałmużnie, a surowiec będzie sprzedawany bez zniżek. – Jesteśmy gotowi pomóc, ale ta pomoc ma swoje granice, także ekonomiczne – mówił premier Robert Fico.

Porozumienie z Bratysławą zostanie zawarte w kwietniu, a pierwsze dostawy ruszą do końca roku. – Kontynuujemy negocjacje, by Ukraina otrzymywała gaz od państw UE. Cena będzie o 150 dol. niższa niż rosyjska – mówił premier Jaceniuk. Wszystko to jednak problemy krótkoterminowe w porównaniu z utratą dostępu do złóż gazu i ropy w pobliżu Krymu.

W 2013 r. Czornomornaftohaz, działająca głównie na Krymie spółka córka Naftohazu, wydobył 1,65 mld m sześc. gazu. Na 2015 r. planowano osiągnąć 3 mld m sześc. Przy czym dynamika wzrostu była bardzo silna – w styczniu 2014 r. wydobyto 50,1 proc. więcej surowca niż w tym samym miesiącu 2013 r.

Teraz te tereny Rosja uznaje za swoje, a majątek Czornomornaftohazu został już znacjonalizowany. Do tego zajęto niezagospodarowane jeszcze złoża, które najpewniej czeka ten sam los. Jedną trzecią udziałów w złożu przykerczeńskim ma najbogatszy Ukrainiec Rinat Achmetow.

Z kolei złoże scytyjskie miało zagospodarować konsorcjum, w którym najwięcej udziałów objęły ExxonMobil i Shell. Krymski gaz był oprócz surowca z łupków jedną z nadziei Ukrainy na dywersyfikację dostaw.

Część strat zostanie pokryta, jeśli władzom uda się przeciąć korupcyjne mechanizmy funkcjonujące w branży. Prezes Naftohazu Jewhen Bakulin został już aresztowany. Szef MSW Arsen Awakow pisał, że tylko w trzech wątkach śledztwa straty ocenia się na 4 mld dol.

Z kolei za eksministrem energetyki Eduardem Stawyckim wystawiono list gończy. W jego domu znaleziono 4,8 mln dol. w gotówce i 48 kg złota.

>>> Kiedy sankcje gospodarcze mogą być skuteczne? Czytaj dalej na temat najlepszych strategii