Władimir Putin przyznał też, że rosyjskie oddziały były na Krymie zarówno przed, jak i po referendum. Podkreślił, że obecność służb na półwyspie pozwoliła uniknąć przelewu krwi. Jak powiedział, "za plecami sił samoobrony Krymu stanęli nasi żołnierze. Oni działali niezwykle ostrożnie, ale zdecydowanie i profesjonalnie". "Inaczej przeprowadzenie referendum w sposób otwarty i uczciwy, aby ludzie godnie mogli wyrazić swoje zdanie byłoby niemożliwe” - dodał gospodarz Kremla. Rosja nie przyłączała Krymu siłą, ale stworzyła warunki dla otwartego wyrażenia woli ludzi. Decyzja została podjęta przez samą ludność - mówił. Zaprzeczył natomiast , by obecnie w części wschodniej Ukrainy były rosyjskie wojska. "To bzdura " - mówił pytany o obecność rosyjskich oddziałów. I twierdził , że sa tam wyłącznie lokalni obywatele. Gospodarz Kremla uważa, że władze w Kijowie powinny zasiąść do negocjacji z rosyjskojęzyczną mniejszością na wschodzie Ukrainy. Wysłanie zaś tam zbrojnych oddziałów - jest poważnym przestępstwem.

Prezydent Rosji kwestionował także kampanię do majowych wyborów prezydenckich na Ukrainie. Zarzucał władzom w Kijowie, że niektórzy kandydaci na prezydenta są prześladowani oraz uniemożliwia im się prowadzenie kampanii. Jak powiedział Putin, "wyścig o fotel prezydencki rozpoczął się w sposób całkowicie nie do przyjęcia". Ostrzegł też, że "jeżeli wszystko będzie dalej zmierzało w kierunku takim jak obecnie, Rosja nie uzna zarówno tego, co dzieje się teraz, jak i tego, co będzie się działo po 25 maja".

NATO zbliżyło się do granic Rosji

Działalność NATO w Europie Zachodniej miała wpływ na aneksję Krymu - mówił prezydent Rosji. "Infrastruktura tego bloku militarnego zbliża się do granic" Rosji. To - zdaniem Putina - "powoduje zaniepokojenie i przynosi pytania, dlatego musimy podjąć w odpowiedzi pewne działania". W innym wypadku - jak mówił prezydent Rosji - NATO przyjęłoby wkrótce w swoje struktury Ukrainę, nie biorąc pod uwagę opinii Rosji. Polityk dodał, że budowa amerykańskiej tarczy rakietowej w Europie prowadzi do wyścigu zbrojeń i Rosja musi na to zareagować. Mówił też, że system ten nie ma charakteru obronnego, a ofensywny.

Reklama

Referendum w Naddniestrzu

Mieszkańcy Naddniestrza, regionu autonomicznego Mołdawii, powinni mieć prawo do decydowania o sobie - powiedział prezydent Rosji. Jego zdaniem, swoje zdanie powinni wyrazić przez referendum. Prezydent Rosji powiedział, że znaczna część mieszkańców Naddniestrza jest albo Rosjanami, albo mówi po rosyjsku. W opinii Władimira Putina, społeczność międzynarodowa powinna zrozumieć, że również ci ludzie mają prawo do swobodnego wyrażenia swojej woli. Nazywając kwestię Naddniestrza "jednym z najtrudniejszych problemów, który pozostał po rozpadzie Związku Radzieckiego” prezydent Rosji zaapelował do Mołdawii i Ukrainy, aby zdjęły blokadę granic Naddniestrza. Jak mówił, "Ludziom trzeba pozwolić na samodzielne decydowanie o swoim losie". "Nad tym będziemy pracować wspólnie z zagranicznymi partnerami, szczególnie opierając się na tych ludziach, którzy mieszkają w Naddniestrzu”- oświadczył Putin. Zapowiedział też, że Moskwa będzie wspierać wszelkie, tego typu działania społeczności regionu.

Rosyjski gaz

Europa Zachodnia nie może zrezygnować z kupowania rosyjskiego gazu - oceniał. Argumentował, że w krajach tych rosyjski surowiec stanowi 30 do 35 procent zużywanego gazu. Dodał, że dla bezpieczeństwa dostarczania niebieskiego paliwa do Europy Zachodniej, najbardziej ryzykowny jest tranzyt przez Ukrainę. Prezydent Rosji zapowiedział też, że Rosja będzie czekała jeszcze miesiąc na spłatę długu gazowego przez Ukrainę, a potem zacznie stosować system przedpłat na sprzedawany przez siebie gaz. Putin wyraził jednak nadzieję, że jego kraj w kwestii dostaw surowca dojdzie z Ukrainą do porozumienia.

Sankcje Zachodu wobec Rosji dotknęły już część osób zawartych na listach - informował Putin . Wśród nich była żona miliardera Gennada Timchenko, która nie mogła zapłacić za operację, bo bank zablokował jej kartę. Jak powiedział prezydent Rosji, "to złamanie praw człowieka".

Utrata zaufania

Władimir Putin oświadczył też, że między Rosją i Stanami Zjednoczonymi nastąpiła znaczna utrata zaufania. Jak powiedział, stało się to jeszcze przed kryzysem ukraińskim i nie Rosję należy winić za taki rozwój wypadków. Aby polepszyć wzajemne relacje, USA powinny - jak podkreślił - szanować interesy innych oraz międzynarodowe prawo. "USA mogą działać w Jugosławii, Iraku, Afganistanie czy Libii, ale Rosja nie ma prawa chronić swoich interesów " - mówił Putin. Zapewnił jednak, że Rosja jest zainteresowana odbudową zaufania w stosunkach z Waszyngtonem i uczyni wszystko, aby do tego doszło. Prezydent Rosji mówił jednocześnie w kontekście "żelaznej kurtyny" z czasów Związku Radzieckiego, że obecnie Kreml "nie chce odcinać ani kraju, ani społeczeństwa od nikogo".

Inwigilacja

Pytanie Władimirowi Putinowi zadał także były pracownik amerykańskich służb wywiadowczych Edward Snowden, któremu azylu udzieliła Rosja. Za pośrednictwem połączenia wideo ze studiem telewizyjnym spytał o aktywność rosyjskich służb specjalnych. W odpowiedzi usłyszał, że rosyjskie służby nie łamią prawa, a ich działania są kontrolowane przez państwo. Putin przypomniał, że na wszystkie tego typu działania muszą zgodę wydać odpowiednie organy państwa, między innymi sądy. Jak mówił prezydent Rosji, "Nie prowadzimy masowej inwigilacji i zgodnie z prawem prowadzić nie możemy". "Mam nadzieję, że nigdy do czegoś takiego nie dojdzie. I oczywiście nie mamy ani takich środków technicznych, ani finansowych jak Stany Zjednoczone” - oświadczył prezydent Rosji. Gospodarz Kremla zapewnił, że w Rosji funkcjonują ścisłe zasady prowadzenia inwigilacji obywateli, w tym podsłuchiwania rozmów telefonicznych i podglądania korespondencji elektronicznej.

Prezydent Rosji zarzucił też szefowi NATO Andersowi Fogh Rasmussenowi, że w przeszłości nadużył jego zaufania. Putin relacjonował, że Rasmussen, gdy był szefem duńskiego rządu poprosił go o spotkanie. Potem okazało się, że miał ze sobą dyktafon i potajemnie nagrał rozmowę, a potem opublikował ją w prasie. Według prezydenta Rosji późniejszy szef NATO tłumaczył potem, że nagrał tę rozmowę dla potomnych. Putin powiedział, że rozumie to, ale"wcześniej wypadałoby uprzedzić albo przynajmniej poprosić o zgodę na publikację".

Konferencja Władimira Putina miała cel propagandowy

Konferencja Władimira Putina miała cel propagandowy - ocenia Andrzej Załucki były ambasador Polski w Rosji. W Moskwie odbył się program telewizyjny „linia specjalna z Władimirem Putinem”. To już 12 tego typu projekt, w którym rosyjski prezydent bezpośrednio odpowiadał na pytania obywateli, ze wszystkich regionów Federacji.

Andrzej Załucki, gość Polskiego Radia 24 podkreślał, że to spotkanie z obywatelami miało przede wszystkim podtrzymać dobre notowania prezydenta i było dokładnie przygotowywane. Jak wyjaśniał, tematy są odpowiednio dobierane, pytania są zbierane wcześniej i selekcjonowane. Cała debata jest tak kontrolowana, by nie pojawiły się niewygodne tematy, czego dowodem była rozmowa o Krymie, ale przy okazji nie padło jakiekolwiek pytanie o sankcje.

Zdaniem Andrzeja Załuckiego, podczas spotkania Putin przede wszystkim próbował zespolić społeczeństwo, wskazując zewnętrzne zagrożenia, co ma mobilizować i jednoczyć społeczeństwo. Dyplomata dodał, że przy okazji Putin uzasadniał aktywność rosyjską na Ukrainie dowodząc, że jej wschodnia część, historycznie należała do Rosji.

Andrzej Załucki odniósł się też do aktywności rosyjskich służb specjalnych na Ukrainie. Jego zdaniem, obecne wydarzenia mają zatrzeć błędy jakie popełniły rosyjskie specsłużby.

Podczas spotkania Władimir Putin zapewniał między innymi, że na wschodzie Ukrainy nie ma żadnych oddziałów rosyjskich, a Rosja nigdy nie planowała aneksji Krymu.

>>> Obama: Rosja wie, że jesteśmy silniejsi, a jej gospodarka słabnie [wideo]