ERM2 to tzw. korytarz walutowy: do tej pory każdy kraj kandydujący do członkostwa w eurolandzie przynajmniej przez dwa lata musiał utrzymywać w określonym kurs swojej lokalnej waluty wobec euro. Konieczność spełnienia tego kryterium to jeden z argumentów przeciwników członkostwa Polski w strefie: ich zdaniem ustalenie dopuszczalnych odchyleń od kursu euro może narazić złotego na spekulacyjne ataki, a obrona przed nimi będzie bardzo kosztowna.

Jednak według Danuty Huebner nie jest wcale przesądzone, że złoty rzeczywiście musiałby pozostawać w korytarzu ERM2 przez dwa lata.

>>> Belka: warto jeszcze raz rozważyć przystąpienie Polski do strefy euro

- Przez 15 lat utrwaliła się tradycja, że przed wejściem do euro każdy kraj powinien kontrolować swój kurs walutowy przynajmniej przez taki okres, a przedział odchyleń to plus-minus 15 proc. Rzeczywiście w traktacie jest napisane, że trzeba kontrolować ten kurs przez co najmniej 2 lata. Ale jest też rezolucja, która instytucjonalnie utworzyła ERM2, gdzie już się o tych dwóch latach nie mówi.– mówi prof. Huebner. I dlatego jej zdaniem teoretycznie mogłoby to być podlegać negocjacjom.

Reklama

Co więcej, według niej można negocjować również „ciche” uczestnictwo w ERM2. Polska mogłaby wprowadzić złotego do korytarza, ale tego nie ogłaszać publicznie. Wyeliminowałoby to ryzyko ataku spekulacyjnego.

- W moim przekonaniu to też można negocjować. Z kim? Z Europejskim Bankiem Centralnym, bo to jemu trzeba udowodnić, że jesteśmy w stanie spełnić kryterium stabilności kursu – mówi.

>>> Łotwa: to NATO jest gwarancją bezpieczeństwa, a nie strefa euro