Ponieważ w międzyczasie nie pojawiły się nowe wiadomości, gdy Europa siadała do pracy kursy raczej dryfowały. Jak wspomniałem w piątek, w niemieckich mediach krążyły spekulacje na temat tego, co Europejski Bank Centralny (EBC) może za kilka tygodni zrobić ze stopami procentowymi.

Tak, jak przypuszczałem, zapowiadany artykuł w dużej mierze dotyczył tego, że jeśli bank dokona jakichś zmian, to ogólnie rzecz biorąc będą one raczej delikatne, zwłaszcza w świetle całego szumu medialnego i moralnej perswazji, jakie krążą po sieci od ostatniego posiedzenia. W najlepszym razie obniżona zostanie stopa refinansowania i nic poza tym, gdyż górę weźmie ogólna powściągliwość wobec wprowadzenia pełnowymiarowego QE (cóż, przynajmniej tym razem). Skłaniam się ku właśnie takiemu scenariuszowi na posiedzenie 5 czerwca, a jeśli faktycznie się on zmaterializuje, nie będzie to po myśli szerszego rynku.

Metodologia „sztuczki z przynętą”, stosowana przez bank i jego prezesa Mario Draghiego od pierwszego jego przemówienia z lipca 2012 r. sprawia, że rynek nadal obawia się kontynuacji dotychczasowych rozwiązań. Ile można grać tę samą piosenkę, nie zmieniając przynajmniej słów? Zatem jeśli luzowanie ilościowe nie zostanie wprowadzone (zwłaszcza teraz, gdy Bundesbank wyraził swoją sympatię dla QE), reakcja w notowaniach wspólnej waluty z pewnością będzie szybka i raczej mało przyjemna dla grających na spadki w EUR/USD.

W szerszym ujęciu spodziewałbym się, że w najbliższej przyszłości ruchy cen będą raczej ograniczone, na pewno w najważniejszej parze walutowej – przy każdym chwilowym spadku pojawiają się oferty kupna graczy związanych z azjatyckimi rezerwami walutowymi. Ciekawy jest fakt, że raport opublikowany przez COT w piątek po południu ponownie wykazał rekordową ilość krótkich pozycji zajętych w EUR/USD. W pewnym stopniu zyskałem odpowiedź na moje pytanie co do tego, czy rynek zasadniczo zajmuje krótkie pozycje ze zleceniem limit na 1,3900 i wyżej oraz ile jeszcze krótkich pozycji można zająć na 1,3700 i niżej? Cóż, proszę bardzo. Wszystko to, to nic innego, jak recepta na skok kursu w ramach fali masowego zamykania pozycji. Czy zmaterializuje się ona przed 5 czerwca, czy też później, to jeszcze zobaczymy.

Reklama

W dniu dzisiejszym pojawi się niewiele danych, które mogłyby nam posłużyć za wskazówkę. Zatem wygląda na to, że na początek nowego tygodnia mamy kolejny senny poniedziałek. Potem jednak w środę czeka nas Bank of Japan (BoJ), jak również protokół z posiedzenia Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (FOMC). Pierwsza z tych instytucji nie obwieści nam niczego nowego, ale wówczas istotny stanie się właśnie ten brak działania i sposób, w jaki zostanie on opisany, a także ocena banku odnośnie do perspektyw na najbliższą przyszłość. Rano USD/JPY zmierzał w coraz to niższe rejony (być może częściowo na skutek osłabienia indeksu Nikkei); znajdujemy się coraz bliżej zleceń stop, rozlokowanych w tej parze poniżej poziomu 101,00. Pewien dobry gracz na rynku (tak się składa, że go lubię), ma obecnie krótką pozycję w tej parze i czeka na poziom 100,11, by zawrzeć transakcję i zrealizować zyski. Droga przed nim być może długa i trudna, ale sądzę, że w końcu tam dojdziemy. Jeśli chodzi o drugą kwestię (protokół FOMC), raczej nie zobaczymy zbyt wielu sformułowań, które rozpaliłyby rynek. Jeśli już, to gdyby bank wyraził się uczciwie na temat oceny stanu gospodarki amerykańskiej, część niedawnego umocnienia USD powinna zostać zniwelowana.

Jeśli chodzi o to ostatnie zagadnienie, interesujące było to, że również sam Ben Bernanke, były prezes Rezerwy Federalnej, sieje zamęt w eterze. Otrzymuje horrendalne kwoty za wystąpienie w trakcie poobiedniej rundy przemówień, ale jego wypowiedzi są dość niepokojące, przynajmniej jeśli jest się Janet Yellen, jego następcą. Sedno niedawnych wypowiedzi naszego bohatera jest takie, że po zakończeniu obecnej rundy luzowania Fed powinien wprowadzić więcej środków stymulujących gospodarkę (chociaż pod inną nazwą). Benowi Bernanke brakuje wiary w ożywienie, którą tryskają pozostali jego dawni koledzy z Rezerwy. Sugeruje on, że w średnim terminie podwyżka stóp procentowych naprawdę będzie ostatnim punktem planowanych dyskusji.

I wreszcie, skoro mowa o bankierach centralnych, Mark Carney, szef Bank of England, wystąpił wczoraj w wywiadzie telewizyjnym w Wielkiej Brytanii i wypowiedział się na temat stanu tamtejszego rynku nieruchomości. Chociaż był małomówny w kwestii, którą większość uważa za prawdziwą (tzn. że Londyn przewodzi w formowaniu się bańki na tym rynku w całej Wielkiej Brytanii), przyznał jednak, że w rozważaniach na temat momentu wprowadzenia podwyżek stóp procentowych i ich wielkości rysuje się bardzo cienka granica. Tak naprawdę dla nikogo nie było to nowością, może raczej bankier ten trzyma swoje karty blisko siebie.

Jeśli chodzi o dzień dzisiejszy, trzeba przyznać, że nie mam wiele do powiedzenia na temat poziomów.

Sądzę, że na EUR/USD utrzyma się coś na kształt trendu bocznego między 1,3670 a 1,3730. GBP/USD zachowa się podobnie, choć większe jest ryzyko korekty/zniesienia/konsolidacji w dół. Jeśli chodzi o tę drugą parę, moim zdaniem oferty sprzedaży w okolicach 1,6830 ograniczą wzrosty, natomiast w razie spadków niektórych inwestorów może czekać niespodzianka w okolicach 1,6750, gdyby ten poziom został przełamany.

Życzę wam dziś powodzenia i jak zawsze – kaski włóż!